Zamień ten tekst na URL Webhooka

👂
Posłuchaj
🍿
Obejrzyj
✏️
Notatki do odcinka

📔 Książki:

🔗 Linki:

👤 Osoby:

  • Brian Collins

🖌️ Studia projektowe:

📍 Miejsca:

🧠 Pojęcia:

  • Proces projektowy
  • Różnice kulturowe
  • Community

💡 Wskazówki i rady:

  • Praca w NYC
  • Staż w NYC
  • Składanie portfolio do Pentagram Studio
  • Studia w Stanach
  • Studia w Polsce
  • Idealny brief od klienta
  • Zarobki grafika w USA
  • Rady dla freelancerów
  • Portfolio w USA
  • Pozyskiwanie klientów
  • Udział w konkursach dla projektantów
  • Freelance a praca w studiu
📝
Transkrypcja

Aga:
Super, że jesteś. Może damy taki kontekst słuchaczkom i słuchaczom, że u nas jest siódma rano, u Ciebie jest 19.

Zuza:
Tak jest.

Aga:
Możemy zdradzić, że łączysz się z nami z Honolulu. Super! Super, że zgodziłaś się przyjąć nasze zaproszenie do podcastu i zawsze każdy odcinek rozpoczynamy takim pytaniem. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?

Zuza:
Książkę, którą przeczytałam ostatnio? Jest to książka z serii amerykańskiej wydawnictwa Czarnego, która cała jest... cała seria jest wspaniała. Przeczytałam ostatnio „San Francisco. Dziki brzeg wolności”. Inną z moich ulubionych jest książka o Green pointcie, która wyszła w tym roku i która świetnie opowiada historie o Polonii w Nowym jorku. Inna jest o pociągu linii M, czyli o metrze, którym jeździła Patti Smith ze swojego mieszkania na Manhattanie, na plażę Rockaways, na której ja uczyłam się surfować i którym tym metrem jeździłam codziennie do pracy z domu, więc wszystko było dla mnie bardzo sentymentalne i znajome.

Kilka słów o sobie i początkach kariery

Paulina:
Super, Zuza tak dla kontekstu, dla naszych słuchaczy i słuchaczek. Jakbyś mogła opowiedzieć pokrótce, kim jesteś i co robisz?

Zuza:
Jestem projektantką graficzną, mam trzydzieści jeden lat, kończę za tydzień, i studiowałam na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Razem z Pauliną.

Paulina:
Tak, potwierdzam.

Zuza:
Pochodzę z Bydgoszczy, po studiach, a nawet w trakcie studiów, wyprowadziłam się do Warszawy, gdzie pracowałam w mamastudio przez cztery lata, po czym wyprowadziłam się do Nowego Jorku. Było to cztery lata temu pracowałam w Pentagramie. Później zaczęłam pracę w studio Collins i dwa lata temu podczas pandemii wyprowadziłam się do Honolulu. Dzięki temu, że mogliśmy, że musieliśmy pracować zdalnie i wymyśliłam sobie, że Honolulu byłoby świetnym pomysłem, bo Hawaje nadal są częścią Ameryki i mogę sobie po prostu stąd pracować dla Nowego Jorku. I tak, i tak mi życie płynie.

Aga:
Wspaniale, Zuza już powiedziałaś pokrótce, jak wyglądała ta twoja droga, ale słuchacze, słuchaczki być może nie wiedzą, że to była jednak długa droga i okupiona twoim wysiłkiem, determinacją, konsekwencją, ogromną pracą. Jakbyś mogła opowiedzieć, jak to się stało, że z Warszawy, z Polski znalazłaś się w Nowym Jorku i skąd w ogóle wzięła się ta decyzja?

Zuza:
Wiesz co, ja swoją profesjonalną karierę zaczęłam bardzo szybko na studiach, bo było to po trzecim roku, czyli po licencjacie, więc ten czas szybko mi zleciał i po czterech latach pracy uświadomiłam sobie, że jakby zawęziły mi się tak perspektywy i horyzont, że nie widziałam zbyt wielu takich osobistych, projektowych wyzwań, które mogłabym podjąć w Polsce. Wiecie studiów projektowych w Polsce jest bardzo mało, można zliczyć na palcach jednej ręki. Ja pracowałam w jednym z nich, więc ten rynek jest bardzo mały i miałam 26 lat, kiedy pomyślałam sobie, że teraz albo nigdy, jeśli chcę spróbować pracować w Nowym Jorku i w Pentagramie. Moją idolką w tym czasie była Paula Scher i to było moje marzenie, żeby pracować z nią. To był to właśnie ten moment. Zajęło mi to 6 miesięcy, żeby się dostać do Pentagramu. I udało się. I nigdy nie planowałam zostać na dłużej. Miałam wyjechać do Ameryki tylko i wyłącznie na kilka miesięcy na staż, ale nigdy nie wróciłam.

Od Warszawy, przez Barcelonę do Nowego Yorku - droga do rekrutacji

Paulina:
A właściwie mogłabyś powiedzieć o tym, jak ta rekrutacja 6 miesięczna przebiegała? Co tam się działo po drodze?

Zuza:
Przede wszystkim portfolio, które się wysyła mailem do takiego studia musi być idealne, musi być bardzo krótkie. Ten mail, który się pisze, też musi być bardzo konkretny i spójny, więc samo składanie portfolio zajęło mi kilka miesięcy, a później docieranie do projektantów. Nie odpisali do mnie, trzy razy wysyłałam maile wszystkimi innymi kanałami. Później dowiedziałam się, co mi pomogło osobiście, dowiedziałam się, że po prostu każdy, każdy ma taką drogę dojścia do jakiegokolwiek studia w Nowym Yorku albo w Ameryce, bo tych maili dostaje się setkami dziennie, setki dziennie z całego świata, więc trzeba mieć szczęście, żeby ktoś go w ogóle zobaczył i odczytał, a potem, żeby przejść przez tą ogromną konkurencję najzdolniejszych ludzi z całego świata. Więc mi się nie udało dostać drogą mailową, więc pewnego dnia zobaczyłam, że na festiwalu of Barcelona, Luke Hayman miał mieć wykład i stwierdziłam, że po prostu tam polecę i podejdę do niego porozmawiać osobiście. I tak zrobiłam. Udało się. Dostałam jego wizytówkę, wysłałam mu moje portfolio, w którym pokazałam tylko i wyłącznie trzy projekty i po dwóch dniach mi odpisał, że zapraszam.

Aga:
Udało się. Wychodziłaś tę drogę. Od Warszawy, przez Barcelonę do Nowego Yorku. Zuza jeszcze jakbyś mogła opowiedzieć osobom, które nie słyszały o studiu Pentagram, co to jest za studio. Dlaczego jest tak sławne i dlaczego tak bardzo poza tym, że pracowała tam twoja idolka? Dlaczego tak bardzo chciałaś się tam dostać?

Zuza:
Pentagram jest studiem, które istnieje od 50 lat. Właśnie w tym roku obchodzą rocznicę. I myślę, że jest najsławniejszy na całym globie i jego wartość leży w tym, że studio należy do legendarnych projektantów, tak jak Michael Bierut, albo właśnie Paula Sher. Mają unikalną, unikalny system, unikalną hierarchię, ale myślę, że to nie jest, aż tak ważne jest to, że przez to, że pracują tam takie sławy, takie ikony i istnieją, tak długo, wybudowali  sobie taki szacunek, że mieli możliwość pracy nad jednym z największych projektów, jaki można zrobić i gdzie tylko się obejrzycie w Nowym Jorku prawie wszystko zaprojektowane przez Pentagram, więc chciałam doświadczyć tego wielkiego świata? Jednak mnie tak tam pociągnęło.

Studia i staż w praktyce

Paulina:
A no właśnie, a z perspektywy czasu, która umiejętność na studiach najbardziej tak Ci się twórczo rozwinęła?

Zuza:
Myślę, że największą wartością było nauczenie się myślenia projektowego i tworzenia koncepcji. I nauczenie się tego, że to pomysł w projekcie jest najważniejszy, wykonanie oczywiście też, ale jeśli projekt nie ma pomysłu, to jest bezwartościowy. Więc mimo tego, że w Polsce nie znosimy rozmawiać o polskiej szkole plakatu, to właśnie w pracowni plakatu u profesora Grzegorza Marszałka i Marcina Markowskiego nauczyłam się najwięcej. Nauczyłam się syntetycznego projektowania i produkowania pomysłów I zamykania ich w syntetycznej formie, więc myślę, że to jest bardzo unikalny  talent, który mamy w Polsce i który jest ciężko znaleźć nawet u mnie w pracy, więc powinniśmy być dumni z naszej, z naszej historii i naprawdę jesteśmy z tego znani i zawsze wiecie, ktokolwiek usłyszy, że jestem z Polski, to zawsze wspomina o polskiej szkole plakatu.

Paulina:
Wow faktycznie, to jest niesamowite, bo u nas się tak magluje tą szkołe plakatu, że już wszyscy mają tego dosyć po prostu. No ale się okazuje, że jak zwykle cudze chwalicie, swego nie znacie.

Zuza:
Dokładnie.

Paulina:
A powiedz Zuza jeszcze w kontekście właśnie studiów, bo znasz już wielu projektantów z USA, z innych krajów na świecie. Wielu z nich pewnie kończyło właśnie amerykańskie uczelnie. Ty z kolei właśnie tak jak ja, skończyłaś projektowanie graficzne na UAPie w Poznaniu. I jak w ogóle oceniasz poziom edukacji, takiego przygotowania do zawodu po studiach, tam w porównaniu do tego, jak jest w Polsce?

Zuza:
Wiecie co? Przede wszystkim to u nas uczelnie to są uczelnie artystyczne i tak też nasza edukacja jest budowana na około sztuki, więc spędzamy bardzo dużo czasu na malowaniu, rysowaniu i historii sztuki, a to niekoniecznie jest prawdą w Ameryce, i w Ameryce jeśli studiuje się design, studiuje się warsztat, czyli studiuje się wszystkie programy, oprogramowanie czego nas się raczej nigdy nie uczy. Studenci, którzy kończą tam studia mają w jednym palcu i 3D i animację i web design i wszystkie programy znają każdą funkcję, więc to na pewno ich dobrze przygotowuje do pracy. I też nauczyciele, profesorowie, którzy uczą na tych uczelniach, są właścicielami studiów, czyli na przykład Natasha Chen, albo Brian Collins posiadają własne firmy, to jeszcze uczą studentów. Więc to przejście z uczelni do pracy jest o wiele łatwiejsze i tak naprawdę wszyscy Juniorzy w Nowym Jorku, to większość pochodzi z uczelni nowojorskich, bo ci profesorowie po prostu ściągają talenty do siebie, więc na pewno w tym pod tym względem mają łatwiej. Ale właśnie z drugiej strony nikt nie uczy się tam tego naszego zaplecza kulturowego i historii, i myślenia artystycznego. Mało kto potrafi rysować, nie mówiąc o malowaniu, a jakby u nas jest nie do pomyślenia, że jak jesteś projektantem, to musisz potrafić rysować i spędziliśmy godziny i setki, tysiące godzin na rysowaniu, a to w ogóle nie jest brane pod uwagę amerykański systemów.

Paulina:
Jeszcze zanim zaczniemy Cię pytać o to co, co dalej? To może jeszcze Zuza jakbyś mogła powiedzieć, jak to się stało, że zostałeś w ogóle w tym Nowym Jorku, bo pojechałaś tam na staż.

Zuza:
Pojechałam na staż i po stażu u Luka Heymana, Natasha Jen zaoferowała mi pracę i zostałam tam u niej na 6 miesięcy, czyli łącznie spędziłam w Pentagramie 10 miesięcy, po czym aplikowałam do Collins i dostałam tam stałą pracę, więc będziemy o tym pewnie mówiły później, ale kultura pracy jest nieporównywalna w Polsce i w Ameryce, więc stwierdziłam, że jak poznałam coś takiego, doświadczyłam czegoś takiego, to już ciężko się cofnąć i wrócić do innej kultury pracy w Polsce.

Tryb i kultura pracy

Aga:
No dobrze, to teraz przejdźmy już do takiego Twojego dnia pracy Zuza. Dostajesz projekt, zostajesz przydzielona do projektu i co się dzieje? Jakbyś mogła tak opowiedzieć krok po kroku jak pracuje Zuza Rogatty?

Zuza:
Zależy to od projektu, zależy to, czy to jest mój projekt freelnacerski literniczy, czy to jest projekt brandingowy w Studio. Jeśli chodzi o projekty w studio, projekty brandingowe, to trwają one długimi miesiącami, a nawet trwają rok albo i dłużej. Ostatni nasz projekt Girls Scouts trwał trzy lata, więc naprawdę ten proces jest o wiele bardziej skomplikowany i przede wszystkim zaczyna się od badań, wywiadów, pisania strategii. Mamy w zespole cały team strategów. Spędza się długie miesiące na tone of voice, na copywritingu i te wszystkie osoby, które pracują nad językiem, nad strategią, współpracują z projektantami, czyli jako projektant zawsze jestem zaangażowana w budowanie, nie w budowanie, ale obserwowanie tego, jak buduje się strategię, żebym mogła być wdrożona w projekt o wiele szybciej. I też pracujemy z copywriterami na bieżąco, kiedy budujemy ten projekt. Więc jak już, to jest gotowe i mamy kick off designu to, zaczynamy tak jak zaczyna się zawsze, czyli od szkiców.

Pierwszym etapem, przez który przychodzimy to jest etap tak zwany design provocations, czyli tworzenia koncepcji bez projektowania. Zawsze prezentujemy trzy koncepcje klientom, w których pokazujemy i ideę posługując się językiem, ale posługujemy się też obrazkami i pokazujemy inspiracje, nie tylko inspiracje, myślę, że to jest ogromnym wyróżnikiem, jeśli chodzi o Collins. Nie pokazujemy nigdy inspiracji pochodzących od konkurencji, albo od współczesnego projektowania graficznego. Nie używamy przykładów projektowania, które pochodzą z mniej, niż sprzed 50 lat, albo sprzed 30, po to, żebyśmy nigdy nie wpadli w pułapkę trendów i po to, żeby nasze poszukiwania były szersze i nie opierały się tylko i wyłącznie na grafice, ale też na filmie, na poezji, na muzyce itd., na historii. Więc to jest pierwszy etap.

Drugi etap to jest projekt, czyli design faith, na której prezentujemy kilka kierunków, od jednego do trzech maksimum, nigdy więcej. I po tej fazie, po tym etapie zawsze jest wybierany tylko i wyłącznie jeden, jeden koncept, który dalej rozwijam.

Paulina:
No właśnie, a wspomniałaś o tej kulturze pracy. Jakbyś mogła opowiedzieć jak to wygląda, czy w Pentagramie, w Collins? Jak porównujesz to do kultury pracy w Polsce? Co Ci się tam podoba?

Zuza:
Przede wszystkim dzięki temu, że właśnie nie mogę tego rozgryźć. W Polsce mamy historię projektowania graficznego, mamy polską szkołę plakatu, ale z jakiegoś powodu nie ma u nas studiów projektowych, które istniałyby od 50 lat. Na przykład nie rozumiem jeszcze, dlaczego na przykład Karol Śliwka nie miał większego studia, które byłoby rozwijane latami, które byłoby przejęte przez inne osoby i istniało do dzisiaj. Wydaje mi się, że wynika to z naszej kultury, która jest pełna zawiści i takiej niezdrowej konkurencji oraz wydaje mi się, że pochodzi to z braku szacunku do zawodu, czyli w Ameryce projektanci mają pewien status dzięki temu, że np. jest ktoś taki jak Michael Bierut. Klienci też inaczej mają inną relację z projektantami i nie próbują nam udowodnić, że wiedzą lepiej, nie próbują nam mówić jak powinniśmy wykonywać naszą pracę, co zdarza się prawie zawsze w Polsce. Myślę, że to też wynika z tego, że w Polsce bardzo łatwo jest zostać projektantem samouczkiem i nie musisz pójść na studia, żeby wykonywać zawód, co nie jest opcją w Ameryce. W Ameryce musisz mieć tytuł licencjata z designu, żeby dostać pracę. I co jeszcze? Jest tak dużo rzeczy, które mi się nie podobają w polskim rynku, myślę, że przede wszystkim, oczywiście łatwo jest mi to mówić z perspektywy kogoś, kto nie polega finansowo na polskich zleceniach i polskim rynku projektowym, więc mówię tu tylko z szacunku do wszystkich, nie mówię po to, żeby być wredną, ale myślę, że jest mi łatwiej z tym perspektywą mam tak dużo do powiedzenie, że nie wiem gdzie zacząć.

Aga:
To idziemy dalej. Zuza Pracujesz w Collins aktualnie, gdzie domyślam się, jest też sporo osób z różnych krajów, różnych narodowości. Podobnie było w Pentagramie. Jak te różnice kulturowe wpływają na Twoją pracę?

Zuza:
Różnica jest taka, wrócę znowu do szacunku i będę mówiła teraz o Collins, bo tam spędziłam trzy lata i ta kultura już we mnie wchłonęła, ale szacunek, w Ameryce, nie jest tylko i wyłącznie do zawodu, ale jest też więcej szacunku między projektantami i w całej hierarchii w zespole. Czyli podając przykład, pracując z projektantami, którzy są wyżej ode mnie na szczeblu kariery albo są dyrektorami kreatywnymi nigdy nie odnoszę wrażenia, że próbują mnie ściągnąć w dół, co często zdarza się w Polsce. Nikt nigdy nie próbuje mi udowodnić, że jestem młoda, że zaczynam, że nic nie wiem, tylko zawsze ta relacja opiera się na szacunku i na zaufaniu do mojego talentu i do mojej opinii. Więc pamiętam pierwszego dnia, jak zostałam zatrudniona w Collins, to dyrektor kreatywny powiedział mi, że zatrudniliśmy Cię tu po to, żebyś robiła świetnie projekty, bo jesteś utalentowana i my jesteśmy tu po to, żeby Ci pomóc, a nie żeby Ci pokazywać palcem co robić. I wiecie, cały czas się to przewija w projektach typu nikt nie mówi mi, jaki mam wybrać font, bo ufają, że ja wiem, co jest dobre dla projektu. Więc nie ma takiego mikro zarządzania nie ma poprawiania po mnie. Cała kultura feedbacku jest szersza ma szerszą perspektywę i chodzi o to, żeby wspierać i rozwijać projektantów i sprawiać, żeby robili jak najlepsze projekty i tyczy się to każdego członka w zespole. Więc myślę, że to jest największa różnica między Polską, a Collins. Nie wiem, czy tyczy się to całej Ameryki.

Aga:
Jasne. A czy to, że w zespole macie osoby z różnych stron świata? Domyślam się jeszcze też, jakbyś mogłabyś powiedzieć, skąd są Twoi koledzy i koleżanki z pracy, to też będzie fajnie. Ale czy to, że właśnie jest zderzenie takich różnych kultur, no jednak też naleciałości właśnie z poprzednich doświadczeń? Czy to też jakoś wpływa na Waszą pracę, komunikację chociażby w projekcie?

Zuza:
Świetna uwaga, świetne pytanie. Myślę, że wynika to z faktu, że Nowy Jork jest mieszanką kulturową i ludzie są zewsząd, więc podchodzi się do innych z o wiele większą otwartością, szacunkiem i ciekawością. Pracuję z osobami, które pochodzą zewsząd, totalnie zewsząd z Korei, z Litwy, z Australii, z Indii, z Rosji, z Hiszpanii itd. Jest bardzo dużo osób z Brazylii, też mamy ludzi z Ameryki, więc skąd byś sobie nie pomyślała to na pewno mamy stamtąd projektantów, a tym bardziej w Pentagramie, gdzie zespół jest o wiele większy.

Paulina:
A jak duży jest zespół w Collins?

Zuza:
Na ten moment chyba mamy trzydziestu projektantów, jak nie mniej, może mawet dwudziestu, coś takiego. Nasze studio jest podzielone na Nowy Jork i San Francisco i projektanci to chyba nawet nie jest połowa zespołu. Właśnie mamy bardzo dużo strategów, copywriterów i całe zaplecze biznesowe.

A może interesuje Cię, jak wygląda tryb i kultura pracy w polskim, topowym studio? Wskakuj do naszego odcinka z Michałem Mierzwą i Maciejem Machem – założycielami Uniformy 🖌️

Praca na freelance

Paulina:
No właśnie, a czy jeszcze w ogóle masz jakieś zlecenia z klientami z Polski? Czy już stwierdziłaś, że nie.

Zuza:
Mam, zadziwiająco mam. Przez jakiś dłuższy czas nie miałam I wróciły do mnie zlecenia, niektóre są lepsze, niektóre są gorsze. Właśnie przypomniałam sobie, co chciałem powiedzieć o polskich klientach, myślę, że cały rynek projektowania w Polsce jest zepsuty od środka, ale wina nie leży po stronie projektantów, projektantek, mamy hiper zdolnych. Wynika to z tego, że na przykład agencje reklamowe, które uważam, że są totalnym złem i moje doświadczenie z polskimi agencjami jest zawsze po prostu złe i myślę, że wynika to z tego, że nie trzeba być wyedukowanym w reklamie, nie trzeba znać historii reklamy, żeby pracować w agencji w Polsce, jak ktokolwiek może sobie pójść do agencji i jest to bardzo popularny zawód. Po prostu zarabia się kupę kasy i ma się fajne życie. Więc my jako projektanci kończymy w takiej sytuacji, że pracujemy z osobami, które nie mają pojęcia o designie, nie mają pojęcia o tym, jak zbudować koncept i pomysł, a to oni mają całą władzę nad projektem, więc zawsze się źle to kończy.

Z drugiej strony myślę, że też w Polsce jest ogromne cwaniactwo, oczywiście jeśli chodzi o finanse. Idealny brief, który dostaję na przykład na moje zlecenia freelancerskie w Ameryce zawsze wygląda tak, że dostaję jednego maila, który jest pierwszym mailem w konwersacji i w dwóch zdaniach ktoś się przedstawia, przedstawia o czym jest projekt, wypisuje mi od razu harmonogram jak jest dead line, jakie są etapy projektu i podaje mi budżet i w ogóle zaczyna rozmowę tym, że doceniam Twoje projekty, chcę z Tobą pracować itd. w Polsce niestety wycenia się projekty w ten sposób, że próbuje się, jakby nigdy nie podaje się budżetu, próbuje się tak tak zapytać o wycenę, żeby dostać ją jak najniższą, co jest totalnie degradujące i to nie jest fajne, więc myślę, że podawanie konkretów i bycie przejrzystym, transparentnym i podchodzenie do projektanta z szacunkiem jako do artysty, a nie jako do zleceniobiorcy, albo wykonawcy. Myślę, że też podchodzi się tak do projektantów w Polsce, że jakby klient przychodzi do Ciebie z myślą, że jak Ty nie dostaniesz tego projekt to ma do wyboru pęczki ludzi, z którymi może pracować, więc stąd wynika ten brak szacunku i brak komunikacji. I zawsze, zawsze nam się wydaje, że jak nie mam najmniejszej ceny to pójdą do kogoś innego, więc ta relacja jest totalnie toksyczna od samego początku.

Aga:
A czy masz Zuza jakieś rady dla osób, które właśnie mieszkają w Polsce i są na freelansie i właśnie w ten sposób dostają zlecenia? Czy masz jakieś rady jak zabezpieczyć się w tej współpracy, żeby żeby ona była powiedzmy z mniejszym jakimiś tam problemami? Podejrzewam, że jednym z głównych problemów jest np. runda poprawek, to jest coś, co możemy wpisać w umowę, ale też wiadomo, że zależy nam, żeby ten projekt wyszedł fajnie. Z Twojej perspektywy, na co warto zwracać uwagę w takiej współpracy? Jak stawiać granice, żeby jednak realizować coś za godne pieniądze, a nie byleby po prostu mieć coś do portfolio?

Zuza:
Przede wszystkim ja bym próbowała pracować z klientami zagranicznymi, nie z Polski. Przepraszam. Ale myślę, że tak, rundy poprawek, kill fee, czyli stawka za projekt, który zostanie anulowany, warto zawsze taką kill fee sobie ustanowić. Jeśli coś nie poszło tak czy siak dostaniesz zapłatę. Myślę, że w Polsce to jest zadatek albo zaliczka, która jest bezzwrotna. Ja standardowo zakładam tylko i wyłącznie dwie rundy poprawek, a maksymalnie trzy, ale są to tylko dwie, no i jeśli dostaję takiego maila, który jest totalnie niejasny i jak by próbuje się ode mnie wypytać właśnie jak najniższą wycenę, to ja po prostu zawsze się pytam jaki macie budżet, bo tak nam będzie po prostu najprościej przedyskutować tę sprawę i działa. Trzeba po prostu wyjść z tym zapytaniem do przodu i poprowadzić konkretną rozmowę.

Aga:
A jak Twoim zdaniem najlepiej szukać jest klientów zagranicznych, kiedy nie mamy jeszcze tak dobrze zbudowanego brandu osobistego, a marzy nam się jednak spróbowanie takiej współpracy zagranicznej, która z Twoich ust brzmi bardzo ciekawie? Jak to zrobić? Czy masz jakieś rady?

Zuza:
Wiecie co? Myślę, że zawsze ciężko się wybić, bo przecież jest nas tyle na całym świecie, ale zauważyłam, że w Polsce nadal głównym, jednym z główniejszych portali do portfolio jest Behance. Z Behance'a w Ameryce już nikt nie korzysta i nawet jest trochę przypał, żeby mieć Behance'a, więc Instagram przede wszystkim, w którym nie wiem jak będzie, bo Instagram jest coraz gorszy, jeśli o to chodzi. Ale na pewno wiecie nawiązywanie kontaktów z zagranicą, jakkolwiek ogólnikowo to nie brzmi. Ale też pandemia, się skończyła, ja sobie myślę teraz, co ja robiłam na początku mojej kariery i na pewno brałam często udział w konferencjach zagranicznych, zawsze starałam się wyjść poza tą polską scenę. Zagraniczne konkursy itd.

Paulina:
Trzeba próbować też pewnie prowadzenie wszystkich social mediów po angielsku nie, bo jakoś Ci klienci muszą nas zobaczyć.

Zuza:
Bezdyskusyjnie.

Praca i życie na Hawajach

Paulina:
A powiedz Zuza, czy masz jakiś rytm pracy z Collins? Bo wyobrażam sobie, że nie jest to łatwe, bo jest różnica czasu. Jakbyś mogła powiedzieć, jak to w ogóle wygląda i jak sobie z tym radzisz pracując w Honolulu z Nowym Jorkiem?

Zuza:
Różnica w czasie wynosi 6 godzin. Jak wyprowadzałam się z Nowego Jorku do Honolulu, to dostałam jedyny warunek i warunkiem było to, żebym została na tych samych godzinach pracy, czyli zaczynamy w Nowym Jorku o dziesiątej, u mnie jest czwarta rano i pracuję do dwunastej w południe. Wiecie, nigdy nie lubiłam wstawać rano, ale jakby jest warto. To jest cena, jaką płacę za ten luksus bycia tutaj. Ale zawsze, zawsze jest ciężko wstać, codziennie i nigdy się do tego nie przyzwyczaiłam.

Aga:
A jak długo już pracujesz w tym rytmie? Dwa lata?

Zuza:
Dwa lata.

Zuza:
Na szczęście jest tak, że teraz wszyscy się przyzwyczaili. Wszyscy są tak czy siak gdzie indziej, w innym zakątku świata, więc to jest bardziej luźne i elastyczne. Ale tak czy siak, wiecie, zdarza się, że mam spotkanie o czwartej rano i słuchajcie rano nie ma żadnych bodźców, które cię rozpraszają. Telefon nie dzwoni, na zewnątrz jest ciemno i cicho, więc jestem najbardziej produktywna właśnie rano, pracuję do około dwunastej. O dwunastej muszę sobie zrobić drzemkę i potem, mam cały dzień dla siebie. Chodzę wcześniej spać, oczywiście gdzieś tam o dwudziestej pierwszej, maksymalnie.

Paulina:
Ale zdrowo.

Aga:
Wątroba się regeneruje.

Paulina:
Natomiast moja pani doktor zawsze mi mówiła, żeby chodzić spać o 21 i ja próbowałam i nigdy mi się nie udało.

Aga:
Paulina, musisz wyjechać do Zuzy po prostu. Honolulu i jedziesz, rytmemt Collins.

Zuza:
Musisz po prostu wstać o czwartej rano, to na pewno uśniesz o 21.

Pracujesz zdalnie i masz problemy z efektywnością? Posłuchaj 001 odcinka podcastu Design Practice, w którym dowiesz się, o co należy dbać w kontekście pracy zdalnej 💻

Paulina:
A ja naprawdę podziwiam za świetnie. Świetnie, że Ci się to udaje. A powiedz no bo jesteś, no właśnie, pogadajmy o tym Honolulu, bo przyjechałaś tam i pewnie nie znałaś nikogo, jakby nie miałaś studia, do którego mogłaś chodzić i poznać ludzi nowych. Więc jak w ogóle sobie radzisz z takim zapoznaniem się z jakimiś osobami? Zapoznaniem nowych przyjaciół? Jak się tam czujesz jako taki wolny elektron? Nie freelancerka, ale osoba digital nomad?

Zuza:
Słuchaj, w Honolulu w ogóle na Hawajach wszyscy są bardzo otwarci, przyjaźni, mili i zawsze uśmiechnięci, więc z tym nie ma żadnego problemu. Poznałam tu już masę osób. Już pierwszego dnia odkąd tu przyjechałam, więc znowu jest zupełnie inna kultura niż np. w Nowym Jorku. Ale faktycznie nie ma tutaj społeczności projektowej I wiesz hawaje to nie jest miejsce, gdzie byś poleciała, żeby studiować projektowanie albo pracować w studio projektowym. Nawet nie wiem, czy tu jest jakiekolwiek studio projektowe, więc ja te swoje kulturowe i projektowe baterie ładuję jak latam do Nowego Jorku i udaje mi się tam być średnio co dwa miesiące, więc zawsze mam taki balans. Jak już mi tego brakuje, to lecę z powrotem, a później lece odpocząć na Hawaje, bo jednak Nowy Jork jest bardzo intensywny. Właśnie wróciłam kilka dni temu i tylko myślałam sobie o tym, jak jestem wdzięczna, że udało mi się wypracować taki styl życia, że faktycznie pracuję od rana do dwunastej i potem mam życie po pracy. A jednak w ogóle w Ameryce, gdziekolwiek pracuje się od 10 do 18, to jednak całe życie spędza się w pracy, w ogóle wszędzie na świecie. Ale Nowy Jork jest na tyle ekstremalny, że zawsze musisz dojechać metrem do pracy, zajmuje to godzinę, minimum w jedną stronę, więc wstajesz rano, wychodzisz, jesz śniadanie w biegu, wracasz do domu, idziesz spać. I tak też moje życie tam wyglądało, więc nie mogę teraz narzekać na życie.

Aga:
A co robi Zuza po 12, kiedy zamykają przynajmniej te zlecenia Collinsowe? No to jeszcze jest trochę tego czasu do dwudziestej pierwszej, to czym się zajmujesz na Hawajach?

Zuza:
Odbywam wiele drzemek <śmiech>, ale jest to totalnie wolny i wyluzowany na pewno tryb. Często pracuję nad swoimi freelancerskimi projektami, jeśli tego nie robię, to idę surfować albo jeździć na rowerze, albo chodzimy po górach, albo pływamy w oceanie, więc na pewno jest co robić i zawsze robienie czegokolwiek wiąże się z wyjściem z domu i przebywaniem w naturze. Więc myślę, że to jest świetny, świetny balans.

Paulina:
Czy właśnie czy pracujesz z domu, czy może co-working? Jak to tam wygląda?

Zuza:
Pracuję z domu, są tutaj co-workingi, ale szczerze mówiąc ja osobiście nie zniosłabym takiej sytuacji, bo muszę mieć cały swój set up i muszę być w osobnym pokoju, w swojej komnacie, bo inaczej po prostu nie mogłabym się skupić. I też lubię być otoczona swoimi przedmiotami, książkami, pisakami, monitorem itd. więc pracę z domu naprawdę mi odpowiada i odzwyczaiłam się od tego biurowego stylu, gdzie siedzisz w ciszy przez osiem godzin i masz tam jedną przerwę na lunch, więc ja nie zamierzam już wracać do żadnego biura, ever again.

Ostatnie freelancerskie projekty Zuzy

Aga:
Ale deklaracja, ale ja to totalnie rozumiem. Pandemia wiele w ogóle zmieniła i przedefiniowała styl pracy wielu osób, więc ciekawie o tym posłuchać. A Zuza wspominałaś o tym, że czasem robisz te zlecenia freelancerskie, czy to są też zlecenia, które dostajesz od zagranicznych klientów, które też do Ciebie trafiają? Bo wspomniałaś o tych polskich, że o dziwo gdzieś tam się pojawiają, to jeszcze jakbyś mogła zdradzić nam na przykład nad jakimi projektami ostatnio pracowałaś jako freelancerka.

Zuza:
Pewnie, ostatnim projektem, który wyszedł, który właśnie miał premierę, był projekt kolekcji ubrań dla Raphy, dla marki Rapha.

Aga:
Aaa, miałyśmy Cię o to pytać, bo jestem wielką fanką tej marki. Uwielbiam też ich ciuchy i dużo jeździmy teraz z Pauliną na rowerze, więc jak zobaczyłam Zuza Rogatty, że trzeba będzie Zuzę o to zapytać, więc super.

Paulina:
Aga odkryła w newsletterze.

Aga:
Tak i wysłałam od razu: "Paulina zobacz, Zuza!"

Zuza:
Tak, było to na pewno zlecenie marzenie, albo projekt marzeń. Rapha odezwała się do mnie ponad rok temu i po prostu dali mi brief na to, żebym zaprojektowała kolekcję, całą kolekcję ubrań na rajd, bo nie jest to wyścig, jest to rajd na 100 km dla kobiet i miałam totalną wolność w projektowaniu, mogłam sobie zrobić co tylko chciałam. W procesie wyszło tak, że jednak mieliśmy jakieś ograniczenia produkcyjne, ale tak czy siak pracowało się nad tym świetnie i był to projekt szybki, zajął chyba tylko kilka tygodni, ale przez to, że wiecie, jakość ich produktów jest tak świetna. Naprawdę wygląda to fajnie, widziałam to po raz pierwszy, właśnie był drop w sklepie w Nowym Yorku i widziałam to na żywo i nie mogę się doczekać jak dostanę swój zestaw. Właśnie dostałam rower szosowy i po prostu zacznę karierę rowerową.

Paulina:
Super, Zuza słuchaj musimy się na Strawie zacząć obserwować.

Zuza:
Totalnie.

Aga:
A propos pozwolimy sobie też na taką prywatę rowerową, że w Warszawie ta emisja odcniku niestety będzie chyba już po tym wydarzeniu, no to powiem, że już było, ale może będzie kolejne. Było super, 18 września jeśli się nie mylę w sobotę jest właśnie też Rapha rajd na stówkę dla kobiet i idziemy z Pauliną także.

Zuza:
Idziecie? Ooo

Aga:
Tak, oczywiście, więc Zuza potem zrobimy Ci fotę.

Zuza:
Poproszę. Ale super!

Paulina:
Zuza jak będziesz w Warszawie to koniecznie w takim razie na rowerek musimy się umówić.

Zuza:
Totalnie, tylko muszę przewieźć rower z Honolulu do Polski.

Paulina:
Załatwimy Ci, załatwimy.

Aga:
Załatwimy zastępczy. Super! Czyli Rapha, czy jest jeszcze taki projekt, który ostatnio zrealizowałaś właśnie na własny rachunek, z którego jesteś dumna, albo właśnie to był taki klient marzenie.

Zuza:
Wiesz co, współpracowałam już kilka razy z The New York Magazine, z jednym konkretnym dyrektorem kreatywnym i zawsze jest to świetne doświadczenie i zawsze jest bardzo szybki projekt, bardzo szybki obrót i wygląda to tak. Myślę, że to jest świetny przykład jak powinien wyglądać proces projektowy i zlecenie. Dostaję priv i zawsze dostaje kill fee, jeśli projekt nie zostanie wdrożony. Już zdarzyło mi się tak kilka razy, że nie został wdrożony, bo edytorzy zmienili na przykład okładkę i moja ilustracja się tam nie przedostała, ale zawsze jest to świetna zabawa i zawsze mam otwarty brief, czyli dostaję wiadomość, że mogę zrobić, co tylko zechcę.

Aga:
Ekstra.

Paulina:
A powiedz w ogóle skąd się biorą ci klienci? Skąd oni do ciebie trafiają?

Zuza:
Nie wiem, nie mam pojęcia. Myślę, że przede wszystkim to jest Instagram. Ale wiecie, porównując się do innych projektantów, na pewno mój instagram nie ma ogromnego zasięgu. Myślę, że to zawsze, mówię to z doświadczeniem w Collins, że zawsze ta baza ilustratorów albo typografów krąży po prostu po studiu, albo ktoś ma swoją bazę osobistą ulubionych projektantów, którą zawsze próbuję wdrożyć w projekt. Ze strony zleceniodawcy udało mi się właśnie wdrożyć polskiego projektanta w projekt Collins, więc ja też mam swoją bazę jak tylko mogę, to po polaków zawsze.

Aga:
A którego?

Zuza:
Jan Estrada-Osmycki zrobiły z nami logo dla portalu randkowego Match. Pracował też z nami dla, więc tak to się zaczyna, dostajesz zlecenie na jeden projekt i twoje imię zostaje w bazie, jakby osób, z którymi lubi się współpracować. Często jest tak, że ktoś nawali i wtedy trafiasz na czarną listę.

Aga:
Jejku jaka to jest presja.

Zuza:
No, heloł!

Aga:
No tak, wielki świat też wielka odpowiedzialność,

Zuza:
Wielka odpowiedzialność i wielkie wymagania na pewno. Tak, więc Janek też zrobił z nami font dla innego brandu, przy którym ja już nie pracowałam, więc to dalej krąży. Myślę, że wiecie, taka stopa w drzwi, albo noga w drzwi, zapomniałam jak to się mówi, to jest świetny początek do budowania portfolio różnych klientów i różnych samych projektów.

Collins vs praca jako frreelancerka

Aga:
A czy Collins nie ma nic przeciwko temu, że ty jako projektantka współpracujesz też na freelance? Jak to wygląda, no bo niektóre studia z tego, co ja kiedyś słyszałam w różnych umowach, w polskich studiach jest tak, że jednak musisz się zobowiązać, że Twoja twórcza praca zostaje w tej firmie i jakby wychodzisz i nie robisz już nic więcej dla nikogo innego. To jak właśnie wygląda to w Collins?

Zuza:
Na pewno nie możemy współpracować z konkurencją. I to jest, jakby wiesz, taka niepisana zasada wszędzie, w jakimkolwiek studio. Ale jeśli chodzi o projekty takie prywatne, na pewno było na ten temat dużo dyskusji, ale wniosek i meritum jest takie, że to rozwija naszą twórczość. To rozwija, też buduje i karmi naszą pasję i jeśli są projekty w studio, które są tymi, gdzie pracujemy przez wiele, wiele miesięcy i już jesteśmy zmęczeni, to te dodatkowe projekty zawsze sprawiają, że nie jesteśmy wypaleni i cały czas mamy tą miłość do projektowania. Więc myślę, że każdy, wiele osób z naszego studia robi sobie coś tam na boku i jakby się to też celebruje i docenia. I właśnie Brian Collins mi często mówi, żebym nigdy nie przestawała robić swoich prywatnych projektów i żebym nigdy nie przestawała rozwijać się w tym aspekcie, bo on kiedyś przestał i to wszystko stracił, jakby stracił to zaangażowanie i ten talent, więc na pewno nie jest to proste, bo nas totalnie, wiecie, amerykańska kultura pracy czy tam religia pracy nas totalnie pochłania i większość osób po prostu nie ma energii ani siły na dodatkowe rzeczy, bo jakby wiesz zjada to całe Twoje życie praca na pełen etat plus potem jeszcze na freelansie, więc jest to bardzo indywidualne.

Paulina:
Ale właściciel studia oprócz projektu w studiu ma swoje projekty na boku, jak to działa?

Zuza:
Wiesz co, miał, ale już nie ma. Brian jest w branży, już z czterdzieści lat chyba, więc w ogóle wydaje mi się, że mam totalne, totalne szczęście i totalny przywilej uczenia się od kogoś i bycia mentorowaną przez kogoś, kto ma tak totalną wiedzę i takie doświadczenie, że jakby ja od niego wyciągam tą mądrość życiową. Jak żyć jako projektant? Jak prowadzić swoją karierę? Też bardzo dużo nas uczy o tym, jak na przykład prowadzić projekt albo jak prezentować projekt, jak mówić o projekcie, jakiego języka używać. Zawsze język jest bardzo ważny i słownictwo jakiego się używa jest to świetny taki moralny kompas jak poprowadzić tą swoją przyszłość i teraźniejszość jako projektant. Dużo też mówimy o tym i realizujemy to w rzeczywistości, że zawsze wspominamy imię każdej osoby, która była zaangażowana w projekt, czyli jak sobie spojrzycie na jakikolwiek projekt na naszej stronie zawsze jest tam wymieniona każda osoba, czy to jest właśnie projektant, strateg, copywriter i ludzie ze strony klienta, projekt menadżerzy itd. Więc jest to jedna mądrość do zapisania, na pewno. wychodzi to na plus i opłaca się to przede wszystkim dlatego, że jeśli Ty jesteś wymieniona z imienia na stronie, twoje imię jest pod projektem, to czujesz się bardziej zaangażowana, ale też masz większą odpowiedzialność i czujesz się, że jesteś współautorem projektu więc po prostu nie zagarniamy sobie, jeden projektant nie zagarnia sobie projektu, albo dyrektor kreatywny, tylko to jest praca zespołowa i każdy wniósł coś do tego i zawsze też to promujemy.

Język i sposób prezentacji projektów

Paulina:
Super! To jest w ogóle świetna praktyka i uczenie się od osób tak doświadczonych, to jest też niesamowity przywilej. Zazdrościmy! Zuza, a zahaczyłaś o dwie fajne rzeczy, o które chciałybyśmy też Ciebie zapytać, mianowicie o język i o prezentowanie projektów, więc może zacznijmy od tego języka. Wspomniałaś, że to jest mega ważne i właśnie wydaje mi się, że wiele osób z Polski może się obawiać wyjścia za granicę ze swoimi projektami, ze zleceniami właśnie ze względów językowych, bo nawet jak ktoś dobrze mówi po angielsku, to nie uciekniemy od jakiegoś akcentu, jakiś pomyłek i może się rodzić taka obawa, że ci zagraniczni klienci, przyzwyczajeni do pracy z nativami mogą nie traktować nas do końca poważnie, albo mieć po prostu jakieś obawy w związku z tym językiem. Więc jak to wygląda z Twojej perspektywy? Czy to faktycznie musisz mówić perfekcyjnie, czy to ma takie znaczenia?

Zuza:
Nikt nie mówi perfekcyjnie po angielsku w Ameryce i też mało kto, nikt nie jest native w Ameryce, więc ja tym się oczywiście bardzo stresowałam na początku, ale każdy przyjezdny, każdy imigrant musi zawsze przejść przez taki etap i takie kliknięcie, że może nie zmienisz swojego akcentu nigdy, zawsze w Tobie pozostanie akcent i to też się znowu celebruje, tą inność. Ja miałam totalnie bardzo długo kompleks polskiego akcentu i mi pomogło, to, jak ktoś mi powiedział, że przez to, że mam inny akcent, ludzie bardziej zwracają uwagę na to, co mówię i wsłuchują się w to co mówię i przez to też jestem bardziej oryginalna i zapamiętywana, więc myślę, że trzeba po prostu traktować to jako swoją.

Aga:
Widzieć opportunities w tych tych brakach.

Zuza:
Dokładnie, embrace it, więc myślę, że trzeba to widzieć jako swoją zaletę, a nie wadę. A mówiąc o języku chodziło mi bardziej o słownictwo niż o język angielski, bo wiecie, nawet właściciele firm, dla których pracujemy mają akcent z jakiegoś innego kraju, więc wcale nie jest tak, że wiecie wszyscy CEO i wszyscy najwyżej postawieni ludzie są z Ameryki. Każdy faktycznie jest skądś indziej i to jest chyba najpiękniejszy aspekt Stanów Zjednoczonych i Nowego Jorku i Hawajów, więc na pewno wiecie i te dwa miasta i cała Kalifornia, może nie cała, całe San Francisco i LA to są takie zagłębia, gdzie jest znowu mieszanka kulturowa. Ale wracając do słownictwa, do języka, chodziło mi bardziej o słownictwo, które można totalnie przystosować czytając książki o dizajnie, ale też oglądając wykłady, czy tam jakieś wiecie konferencje graficzne. Ja miałam taką strategię jak się wyprowadziłam do Ameryki, że na każdym spotkaniu miałam notes i jak tylko nie zrozumiałam jakiegokolwiek słowa, to sobie je zapisywałam, później sprawdzałam co ono znaczy i zaczęłam to słowo używać. Jakby mam teraz ich tak długą listę i ja teraz operuję tym samym językiem, którym operują wszyscy naokoło mnie w studio, że po prostu komunikacja jest o wiele łatwiejsza, więc po prostu trzeba się przestawić na te same fale i to wszystko. A na akcent nikt nie zwraca uwagi.

Aga:
A jeśli chodzi o prezentowanie, też sztukę, to jakie miałabyś rady dla osób, które chciałyby uszczknąć coś z doświadczenia Zuzy? Bo jest to ogromnie ważna rzecz i wydaje mi się, jakby obserwując to, co się dzieje w Stanach, czy chociażby współpracując z ludźmi ze Stanów, widzę, że oni mają taką naturalną zdolność do opowiadania. Być może to właśnie system edukacji wykształcił w nich tę umiejętność. No, u nas jest trochę jednak inaczej te prezentacje kojarzą nam się po prostu z jakimś takim złem ostatecznym i nie widzimy w tym w ogóle szansy, że to może nas super sprzedać i dobrze ograne te umiejętności są mega cenne, więc co z Twojej perspektywy? Co Ty byś doradziła właśnie projektantom, projektantkom, którzy chcą podszlifować tę sztukę przemawiania, prezentowania? Czego Ty się nauczyłaś w Stanach?

Zuza:
Ja się tego cały czas uczę i naprawdę nadal jestem bardzo daleko od osiągnięcia tego talentu i to jest mój następny krok gdzie chce się realizować i rozwijać, ale przede wszystkim są dwie rzeczy, jest historia i jest wygląd prezentacji i tego, jak ta prezentacja jest długa. My jak prezentujemy projekty, nasze slajdy, nasze prezentacje mają po 300 slajdów. Prezentując projekt musisz opowiedzieć historię, musisz zbudować wszystkie elementy tej historii, tej składanki krok po kroku i pokazanie projektu, to ostatnie strony prezentacji, więc chodzi o to, żeby wytłumaczyć cały proces, cały system projektowy element, po elemencie na przykład kiedy pokazujesz kolory, paletę kolorów, to nigdy nie może ona być wzięta skądkolwiek, albo wymyślona po prostu ot tak, zawsze każdy element musi mieć podłoże koncepcyjne, czyli na przykład paleta kolorystyczna jest inspirowana plakatami futurystycznym, ilustracja jest inspirowana tym, font pochodzi stąd i stąd, bo ma to sens jakby historyczny, więc w ten sposób łatwiej jest i wyjaśnić projekt, ale też sprzedać pomysł, bo jeśli ma się argument dla każdego elementu ciężej jest z tym dyskutować i ciężko jest powiedzieć, a ja nie lubię tego koloru, albo szwagier stwierdzi, że ten kolor jest nie wiem różowy i różowy, nie jest fajny dla facetów itd. Więc zawsze budowanie tych argumentów przez wiele, wiele stron albo opowieści jest bardzo ważny i zawsze działa.

Też podejmowanie, bycie decyzyjnym i bycie jakby nie decyzyjnym, tylko jakim? Konkretnym, albo podejmowanie ostatecznych decyzji na pewno zawsze pomaga, czyli jeśli prezentujesz logo to prezentujesz tylko i wyłącznie jedno logo, a nie trzy opcje tego samego projekt,  bo jeśli to zrobisz, Ty tylko potwierdzisz klienta w myśli, że Ty nie wiesz co robisz i jakby Ty sama nie masz pojęcia jaką decyzję chcesz podjąć. I budowanie historii jest następnym elementem czyli nie tylko elementy systemu projektowania, systemu brendingowego, ale też jest to koncepcja, czyli skąd to wszystko się wzięło. Oczywiście jeśli projekt brendingowy opiera się na strategii, to też ciężko jest cokolwiek podważyć, bo ta strategia wynika z wielomiesięcznej pracy z klientem, z wywiadów, z badań itd. Więc buduje się całą konstrukcję i podwaliny, które jest ciężko potem po prostu zniszczyć jednym, jednym zdaniem jakiegoś CEO, który nie ma pojęcia o projektowaniu. Więc meritum jest takie, że jest to po prostu edukacja obserwującego, tej osoby, które się prezentuje Twój pomysł?

Aga:
A jak długo, przynajmniej teraz z tego Twojego doświadczenie, jak długo trwają takie prezentacje z klientem?

Zuza:
Teraz, w czasach zoomów i prezentacji online cała prezentacje trwa półtorej godziny, ale prezentowanie trwa godzinę, tak żebyśmy mieli czas na dyskusję półgodzinną, oczywiście różnie się to kończy i czasem mamy tylko 5 minut na dyskusję, ale staramy się to zawsze zamknąć w godzinie, bo później po prostu wszyscy się nudzą i jakby nie jest się w stanie utrzymać uwagi kogokolwiek przez tak długi czas.

Paulina:
A kto zazwyczaj prezentuje, dyrektor kreatywny czy jakoś dzielicie się w zespole, projektanci?

Zuza:
Prezentuje dyrektor kreatywny albo Design Director, czyli dyrektor projektowy. Zależy też od projektu, ja prezentowałam swój projekt parę lat temu, bo byłam jedynym projektantem, który nad tym pracował, więc zależy od klienta i skali projektu, ale zawsze jest cały zespół na prezentacji. Myślę, że też jest ważne, że każdy ma szansę uczenia się jak to wszystko działa i jak działają relacje między klientem a zespołem i jakby każdy też może być dumny ze swojego wkładu i ma też szansę się wypowiedzieć, jeśli tylko ma taką ochotę.

Szczeble kariery i społeczność projektantów w USA

Aga:
Wróćmy teraz do studia projektowego. Temat, który jest ważny też dla nas w naszym rozwoju zawodowym, czyli awans, cała drabinka, drabinka kariery. Jak to Zuza wygląda w Collins i czy już się zastanawiałaś, jak chciałabyś tą swoją karierę gdzieś tam pchnąć dalej? Jakie są perspektywy na to?

Zuza:
Pewnie, w Collins szczeble wyglądają następująco jest Associate Designer, czyli taki junior, jest Designer, Senior Designer, Design Director i Creative Director, więc sporo jest tych szczebli. Ja jestem obecnie Senior Designer. I właśnie umiejętność prezentowania projektu i umiejętność zarządzania zespołem, czyli prowadzenia projektów z projektantami i z juniorami, jak je posiądę to będę mogła, to będę gotowa na awans. Więc świetne jest to, nie jestem pewna nigdy, nigdy nie spotkałam się z tym w Polsce, ale też w Polsce nie pracowałam w większych firmach, że mamy coś takiego jak coroczne review i zawsze jesteśmy świadomi, na jakim etapie jesteśmy, co musimy poprawić. To review zawsze zawiera opinie i współpracowników i kolegów, koleżanek z pracy, też przełożonych, więc zawsze bardzo dokładnie wiem, co muszę zrobić, żeby na ten następny krok się załapać. I myślę, że też będę dążyła do tego, żeby zostać Design Director, a nie planuję odejścia z Collins przez następne kilka lat na pewno, bo myślę, że jestem w dobrych rękach i też bardzo doceniam to, że faktycznie mam świetnych mentorów i zawsze dążyłam do tego, żeby się otaczać się ludźmi, którzy są bardziej doświadczeni ode mnie i mają większą wiedzę, więc myślę, że jest to dobre miejsce. Nie wiem, może za parę lat się spotkamy i będę w stanie przygotowywać się, żeby zostać tym dyrektorem kreatywnym, ale faktycznie droga jest o wiele dłuższa i naprawdę trzeba sobie na to totalnie zapracować i tytułami się nie rzuca na lewo i prawo, tylko faktycznie te wymagania trzeba spełnić.

Aga:
To trzymamy kciuki za ten podbój, ale brzmi to fajne. Znaczy fajne jest to, że faktycznie jest to ustrukturyzowane i też jasne dla Ciebie, co musisz zrobić, żeby gdzieś tam móc aplikować na ten kolejny krok. Ja mam wrażenie takie, że w Polsce jednak jest to bardzo nierówne, to znaczy możesz być senior designerem w Polsce, ale wyjechać do studia w Nowym Jorku i tam jednak być przyjęty na role juniora, na pozycję juniora.

Zuza:
Dokładnie.

Aga:
To też jest ciekawe, że jednak są te różnice w tytułach i mam wrażenie, że w Polsce jednak jest łatwiej, szybciej się piąć po prostu, bo nie jest to tak jeszcze ustrukturyzowane, takie okrzepłe i jasne, co trzeba zrobić, tylko jest takie bardziej na zasadzie, widzi mi się danej firmie, organizacji.

Zuza:
Tak też jest w Ameryce. Te poziomy są też nierówne w porównaniu od studia do studia, a tym bardziej od kraju do kraju. I totalnie mieliśmy też takie problemy właśnie z ludźmi z zagranicy, którzy za granicą byli seniorem, a okazało się na miejscu, że są juniorem i to też tak dokładnie taka sama była historia ze mną w moim przypadku, bo ja w Warszawie już byłam seniorem, a jak przyjechałam do Ameryki, to czułam się stażystą, jakby wiedziałam na co się piszę i zrobiłam to świadomie właśnie po to, żeby wiecie, stopa w drzwi. Ale zajęło mi to dwa lata, żeby odbydować tego seniora i i wrócić na tą swoją pozycję, ale nie żałuję. To jest świetna nauka i doświadczenie i faktycznie było tak, że nie chodzi o talent, bo utalentowani jesteśmy, większość z nas, ale chodzi właśnie o sposób pracy, kulturę pracy, sposób rozmowy, jakby też jest zupełnie inna, inny styl rozmowy w Ameryce i w innych krajach. W Europie jesteśmy bardziej bezpośredni, więc musiałam się do tego wszystkiego przyzwyczaić i nauczyć. Tak to jest.

Paulina:
A właśnie wspominałaś sporo o tym wsparciu, o tym, że uczysz się od innych, jak bardzo to doceniasz i też właśnie chciałybyśmy cię zapytać o społeczność, no bo to też jest rodzaj wsparcia, takiego bardziej kolektywnego. Jak wygląda ta społeczność projektantów w Stanach? Czy są aktywni w stowarzyszeniach? Czy organizują meet up'y, konferencje i jak to środowisko wygląda w porównaniu z Polską?

Zuza:
Więc w Polsce jest tak, że projektanci sami oddolnie organizują wiele eventów, tak jak Wy. Oczywiście jesteście świetnym przykładem w tym temacie, jak nie najlepszym, ale w Ameryce jest tak, że to wszystko już istnieje, jakby wiecie, jest The Cooper Union, 99U, więc te wszystkie organizacje są tworzone właśnie przez tych liderów różnych studiów, liderów w projektowaniu, albo teoretyków, więc projektanci po prostu na nie uczęszczają i nie muszą się za bardzo starać, co jest znowu świetnym i wielkim przywilejem, bo pójście na jedno otwarcie, wystawę albo jeden wykład kończy się tak, że poznajesz znowu legendy projektowania, albo poznajesz tego projektanta, którego obserwowałeś latami i nagle okazuje się, że wszyscy wszyscy się znają. Brian mi często opowiada historie, jak pracował z Paulem Randem, albo ostatnio imprezował z Lancem Waymanem, więc to jest zupełnie inna skala i jest to nierealne. Oczywiście są zupełnie inne perspektywy i okazje, ale co chciałam wspomnieć o polskiej społeczności, to są polskie konkursy projektowe.

Rozmawiałyśmy już o tym wcześniej, ale myślę, że w Polsce jest coś takiego, że właśnie przez to, że jesteśmy tak nie wymieszani kulturowo i wszyscy jesteśmy w tym małym garnuszku zupy, to mieszamy łyżką rok po roku, kończy się tak, że na polskich konkursach non stop widzimy te same nazwiska. Ta społeczność jest bardzo mała, ale myślę, że to też jest wina projektantów, którzy nie wychodzą poza polskie granice np. z uczestnictwem w konkursach zagranicznych. Wiem, że totalnie jest to bariera finansowa, ale na przykład dlaczego polskie konkursy nie mogłyby być rozszerzone na inne kraje wschodnie, albo inne kraje europejskie? I wtedy zamiast polskiego projektowania mielibyśmy projektowanie wschodnie. I w ten sposób i nasze perspektywy, i nasze ambicje i motywacja wzrosłyby totalnie, totalnie szybko i na większą skalę, bo też mielibyśmy więcej konkurencji i te wpływy od razu byłyby bardziej zróżnicowane i też ciekawe. I przez to też z całą całą gromadą łatwiej byłoby nam być bardziej dostrzegalnym na Zachodzie, bo no wiecie, Polska zawsze będzie Wschodem, mimo tego, że dla nas to jest uraza powiedzieć, że Polska jest Europą wschodnią, ale serio, Polska jest Europą Wschodnią dla Ameryki i będzie tak zawsze, więc gdybyśmy tylko się po prostu, nasze siły się połączyły myślę, że bylibyśmy silniejszą konkurencją i silniejszym rynkiem projektowym.

Paulina:
Ostatnio oglądałam jakiś stand up gościa, który jest z Rumunii i on właśnie mówił, że tak szukał takiego porozumienia dusz właśnie osób ze wschodniej Europy, ale gdzie nie pojechał, czy był w Estonii chyba, to oni mówili, że nie, nie, oni są ludami Północy. Przyjechał do Polski, nie, nie, my jesteśmy Europą Środkową. Po prostu nikt nie chce być Europą Wschodnią, więc coś w tym jest.

Chcesz dowiedzieć się więcej o pracy w USA? Posłuchaj rozmowy z Karoliną Ciecholewską, która pracuje w Nowym Jorku jako projektantka interfejsów dla Metaverse! 🗽

Kulisy wyjazdu do Ameryki i program stażowy w studio

Aga:
Coś w tym jest, to prawda, ale super, super myśl i taka sugestia to jeśli ktoś nas słucha, kto się zajmuje takimi rzeczami, to apelujemy. A powiedz jeszcze Zuza, sporo rozmawialiśmy o kulturze pracy w Stanach. Jak wyglądają zarobki? Czy ty kiedy pojechałaś do Nowego Jorku pierwszy raz, to czy ty w ogóle byłaś w stanie wyżyć za tę pensję? Jak to wyglądało? Te trudne kulisy Polki, która musiała opłacić swój swój wikt i opierunek w jednym z bardzo drogich, ale tak no najdroższym mieście na świecie.

Zuza:
Pamiętam, jak przygotowywałam się na wyjazd i zbierałam budżet, określałam jaki powinnam mieć budżet. Znalazłam jakieś porównanie, że Nowy Jork jest 6 razy droższy niż Warszawa, więc faktycznie tak jest. Myślę, że teraz nawet jest gorzej, bo ceny wynajmu mieszkań w Nowym Jorku są najwyższe w Ameryce, ale zarobki, jeśli chodzi o zarobki to mój poziom życia jakoś nie wzrósł. Myślę, że jest totalnie podobny do tego samego co miałam w Polsce, bo wiecie zarobki są wyższe, ale wydatki też są wyższe, więc te kwoty są bardzo podobne, jeśli patrzy się tylko na cyfry, a nie na walutę. A jeśli chodzi o moje początki, to wyleciałam na ten staż, na 4 miesiące i po trzecim miesiącu skończyły mi się pieniądze i na szczęście właśnie przetrwałam ten ostatni miesiąc i na szczęście zostałam zatrudniona. Ale myślę, że jak nie została zatrudniona to musiałam wracać do Polski, zebrałam na ten wyjazd 30 tys złotych i wydałam je na mieszkanie i na jedzenie. Zarobki stażowe są niskie i w Nowym Jorku, nie da się z nich wyżyć, jakby zapłacisz za mieszkanie, ale za nic więcej, więc zawsze trzeba mieć dodatkowy hajs. Ale mimo tego i tak mamy szczęście, bo w Ameryce płaci się za studia kupę kasy i wszyscy mają ogromne długi, więc nie było aż tak źle, da się to zrobić? Myślę, że te 30 tysięcy nie jest jakąś teraz prawdziwą, realną liczbą, bo wszystko się zmieniło w sferze finansów przez te cztery lata.

Paulina:
Teraz pewnie trzeba dwa razy więcej mieć

Zuza:
Pewnie tak.

Paulina:
A powiedz Zuza, bo już wiemy, że można iść na staż do Pentagramu. Jest ciężko, ale można. Przyjmują stażystów. A czy są też takie programy stażowe w Collins?

Zuza:
Nie ma, nie mamy staży takich klasycznych, tradycyjnych staży mamy co roczny staż, program stażowy dla uczniów liceum ze społeczności, nie wiem jak to przetłumaczyć na polski, z minorities.

Aga i Paulina:
Z mniejszości.

Zuza:
Dokładnie, tak zostało stworzone chyba jakieś 6 lat temu właśnie po to, żeby dać szansę tym, którzy nie mają styczności z projektowaniem i z zawodem projektanta. Przychodzą do nas, jest to zawsze dwójka uczniów, przychodzą do nas na wakacje, na 3 miesiące i właśnie w tym roku byłam jednym z mentorów dziewczyny osiemnastoletniej, więc totalnie im zazdroszczę tego programu, bo naprawdę mają świetny program. Dużo się uczą o procesie, o różnych sferach projektowania, mają spotkania i właśnie z nami, ale też z copywriterami, ze strategami, z project managerami itd, więc tak, ten program jest, odnosi duży sukces i na pewno za rok zrobimy to samo.

Paulina:
Super. A czy te osoby w jakikolwiek sposób zetknęły się wcześniej z projektowaniem? Czy to są tacy zwykli uczniowie liceum, którzy w ogóle

Aga:
Szukają siebie.

Paulina:
I nie mają o tym pojęcia?

Zuza:
Wiesz co, żeby się dostać na ten staż muszą pokazać portfolio i nie musi być to profesjonalne portfolio oczywiście, ale potrzebna jest pasja do projektowania i jakieś tam zaangażowanie. I to też zależy od roku. W tym roku była u nas dziewczyna, która dopiero, co była chyba w przedostatniej klasie liceum, więc jeszcze dopiero wybierała co chce robić w przyszłości, gdzie chce iść na studia, a druga dziewczyna właśnie zaczynała studia designu, więc już w miarę się określała, ale oby dwie były przecudowne i była to świetna zabawa.

Paulina:
Wow, ale w ogóle świetny start. Po czymś takim to już łatwiej karierę swoją rozwijać.

Zuza:
Totalnie, zapomniałam o najważniejszym. Ci wszyscy uczniowie po stażu z nami, nigdy nie tracą z nami kontaktu i są mentorowani przez następne lata kariery, na przykład pomagamy im stworzyć portfolio, żeby się dostali, albo na studia albo do pierwszej pracy, albo na staż. Pomagamy im wybrać uczelnie, albo pracownie i właśnie w tym roku zatrudniliśmy stażystkę, która była u nas na stażu 5 lat temu i zaczynała z nami jako uczennica Liceum, więc full circle.

Paulina:
Ale super, aż mam ciary, zazdroszczę.

Aga:
Cudowne.

Zuza:
W ogóle mamy, jeśli ktoś chciałby poczytać sobie o tym więcej, mamy świetny artykuł na naszej stronie, która się nazywa wearecollins.com i tam jest kategoria Ideas i to jest nasz edytorial na którym publikujemy artykuły, albo wywiady i jednym z nich jest właśnie artykuł o tym całym programie i o impakcie jaki ma na tych uczniów.

Paulina:
To podlinkujemy w notatkach.

Rady dla projektantów - jak podbić świat designu

Aga:
Tak, Zuza skoro jesteś na świeżo z mentorowaniem, to jaką radę dałabyś osobom, które chciałyby pójść Twoimi śladami, czyli chciałyby gdzieś tam podbić świat i pracować z najlepszymi?

Zuza:
Hmmm, nie jest to proste pytanie.

Aga:
W 3 krokach co zrobić? <śmiech>

Zuza:
Na pewno, myślę o tym, co ja zawsze robiłam, od samego początku zawsze publikowałam wszystkie swoje projekty. Nie wszystkie, ale jakby nigdy nie bałam się publikować projektów w internecie. Wiem, że sporo osób tego nie robiło i jakby przegapili moment, więc budowanie swojego portfolio od samego początku sprawia, że Twoje imię pojawia się tu i tam. Marka się buduje latami, nawet jak te projekty były beznadziejne i totalnie się ich dzisiaj wstydzę, ale jakby samo oswajanie się z tym, że projekt kończy się publikacją, że jest publiczność i wiecie, cała cała ta relacja. Na pewno też wychodzenie z inicjatywą i to odnosi się do naszego systemu nauczania i naszych uczelni, naszych uczelni artystycznych jest to, że jakby nikt nie poda ci kariery na tacy i nikt nie pokaże ci co i jak zrobić, tylko trzeba do tego samemu dojść i samemu krok po kroku dostawać się w różne miejsca, wyjeżdżać na konferencje i poznawać ludzi. Jeśli mówimy o kimś, kto dopiero zaczyna, to zaczęłabym od stażu, już podczas studiów ja właśnie odbyłam swój pierwszy staż w Huncwocie, po czwartym roku studiów odbyłam staż w mamastudio, po którym zostałam zatrudniona, czyli przez ostatni rok moich studiów już pracowałam na pełen etat w Warszawie, jeździłam pociągiem co miesiąc do Poznania, żeby tylko zaliczyć jakieś tam zajęcia. Moi profesorowie nie byli zbyt zadowoleni, ale chyba z drugiej strony, chyba się cieszyli, że już zaczęłam pracę w studio, więc chyba wychodzenie z własną inicjatywą, z własnym planem, z własnym pomysłem jak to zrobić i jak sprawić, że jest się niepowtarzalnym. Na pewno najgorszą strategią na karierę jest kopiowanie stylu innych osób, a oczywiście jak zaczynamy to tak właśnie się uczymy kopiujemy, ale przetwarzamy to przerabiamy to, prze interpretujemy...

Aga:
Przeinterpretowujemy, poddajemy własnej interpretacji

Zuza:
Dokładnie, więc myślę, że to jest w zasadzie najważniejsze, stworzenie własnego stylu, tak żeby być niepowtarzalnym i ciężko jest być nie podrabiany, ale po prostu unikatowym i wyróżniającym się, bo skądkolwiek się nie jest, nie wiem z końca świata, to jeśli Twój projekt będzie unikatowy, to zawsze inni go dostrzegą.

Aga:
No właśnie. A propos tej dostrzegalności, to jak? Jak być dostrzeżonym? To znaczy jak np. dostać się z informacją o nas do jakichś osób, z którymi chcemy pracować? Ty wspominałaś o tym, że specjalnie pojechałeś na konferencję w Barcelonie, żeby porozmawiać z Lukiem Haymanem, ale może znasz jeszcze jakieś inne sposoby, jak dotrzeć w ogóle do takich osób ze swoim mailem, ze swoim komunikatem, ze swoim portfolio?

Zuza:
Wiesz co, na pewno nie działają już takie akcje jak wysyłanie portfolio listem. Myślę, że podejście do tego w nowoczesny sposób odnosi zawsze największy sukces i mam sporo znajomych, którzy dostali pracę, bo napisali DMa na Instagramie do projektanta. I dzisiaj tak to działa, nie ma w tym większej logiki. Macie dwie sekundy, żeby zrobić wrażenie. Na pewno też uczestniczenie w konkursach, uczestniczenie w projektach, albo myślę, że to też jest bardzo polskie, że my robimy, zawsze robiliśmy dużo, dużo freelancu, dużo projektów własnych, dzięki czemu też nasze projekty są niepowtarzalne na przykład stworzenie fontów w pracowni typografii na Uniwersytecie Artystycznym i przyłożenie się do tego projektu i włożenie całej energii w ten projekt sprawia, że inni ludzie go widzą w Polsce np. dostaje się na wystawę, albo na konferencję i przez to dostaje się na następne szczeble i następne etapy. Jak dostanie się na wystawę w Polsce, dzięki temu ktoś zobaczy go na konferencji na Islandii, dzięki czemu ktoś z Nowego Jorku, kto będzie odwiedzał Islandię zobaczy ten projekt, więc to wszystko to są połączone malutkie punkty, ale na pewno angażowanie się i tworzenie własnych projektów i publikowanie ich w dobry sposób zawsze dobrze się skończy prędzej czy później.

Aga:
No i oczywiście co za coś, czego nie powiedziałaś, a co obserwując Ciebie pierwsze mi się narzuca od razu w głowę, to jest ciężka praca. Ty Zuza tyle pracujesz, jesteś super utalentowana, ale tak jak powiedziałaś, że talent to nie wszystko. Jeszcze trzeba ten warsztat wypracować i bez tego ciężko iść dalej.

Zuza:
Zgadza się, myślę, chyba to jest najsmutniejsze, że jest tyle utalentowanych projektantów, ale jak ktoś jest bardzo utalentowany, to niestety często się to kończy na rozleniwieniu i jakby wiecie osadzeniu się na laurach czy jak, to tam się mówi po polsku, <śmiech> ciocia z ameryki. Więc ciężka praca, ja spędziłam wiele godzin nocnych na wszystkich pobocznych projektach, które robiłam po godzinach pracy, dziennej pracy na pełen etat. I tak było od zawsze, zaczynając właśnie od pracy w jednym mieście i studiowaniu w drugim, więc po prostu angażowanie energii w swoje projekty i posiadanie tej energii jest kluczem.

Rozwój osobisty i projektowy

Paulina:
Powiedziałaś, Zuza, że chcesz jeszcze zostać w Collins, że chcesz się skupić na tym, żeby tam awansować. A powiedz na rozwoju jakich umiejętności chcesz się skupić w tym czasie? Co jest teraz dla Ciebie najważniejsze? Zarówno pod kątem takich umiejętności miękkich właśnie np. zarządzania zespołem, jak i umiejętności takich projektowych czysto.

Zuza:
No to jest właśnie śmieszne, że na tym etapie jakby zaufanie do moich umiejętności projektowych jest solidne i nie wiem, czy zdolności projektowe to jest coś, nad czym będę się skupiała teraz. Myślę, że brakuje najbardziej to są te umiejętności miękkie, czyli jak prezentować, jak złożyć prezentację w taki sposób, żeby miała sens, jak stworzyć system projektowy, który nie zestarzeje się po roku, albo dwóch, jak rozmawiać z innymi projektantami, jak dawać im feedback, jak radzić sobie z projektantami, którzy sobie nie dają rady i jak sprawiać, żeby każdy się rozwijał w zespole i każdy był dumny ze swojej pracy i każdy był zadowolony z projektu? Jak budować relacje z klientem, to też jest ogromna umiejętność i uświadomienie sobie, że ta relacja z klientem to jest coś, co sprawi, czy projekt odniesie sukces, czy nie. Więc jest tego tak dużo, że naprawdę zajmie mi to wiele, wiele lat i na pewno jest to ekscytujące, jeśli chodzi o rozwój osobisty, projektowy, to chcę się skupić na poświęceniu więcej czasu na rysowaniu manualnym i spędzaniu mniej czasu przed komputerem. Jeśli chodzi o moje liternictwo, to sporo planów.

Aga:
A czy masz już biurko, o którym nam wcześniej opowiadałaś, że kompletujesz teraz set up czy już masz gotowy set up?

Zuza:
Słuchajcie, mam już kozły do biurka, jeszcze muszę kupić blat.

Aga:
To już niedługo, już niedługo. Super. Wielkie dzięki Zuza za rozmowę, za Twoje opowieści, Twoje obserwacje i bardzo motywującą historię. Trzymamy kciuki za kolejne kroki i wyżyny w studio Collins. No i oczywiście bacznie obserwujemy co tam nowego robisz i jeszcze raz serdecznie Ci gratulujemy tej pięknej drogi kariery.

Zuza:
Dzięki, dzięki za zaproszenie, za rozmowę.

Paulina:
Koniecznie wpadajcie do Zuzy na Instagram.

Aga:
Tak jest.

👂
Posłuchaj innych odcinków podcastu

ZGarnij materiały

Dołącz do społeczności 20 tysięcy designerek i designerów 🤯 i otrzymaj „Finansownik freelancera” i nasz super ćwiczeniownik w UX, zupełnie za fri! 🎉 Co 2 tygodnie wyślemy Ci też newsletter pełen konkretów z obszaru product designu! 😍


Zapisując się, akceptujesz politykę prywatności.

.