Zamień ten tekst na URL Webhooka

👂
Posłuchaj
🍿
Obejrzyj
✏️
Notatki do odcinka

📔 Książki:

🎙️ Podcasty:

🔗 Linki:

👤 Osoby:

💻 Firmy:

🖌️ Studia projektowe:

📍 Miejsca:

🧠 Pojęcia:

  • Key visual

💡 Wskazówki i rady:

  • Zdobywanie klientów zagranicznych
  • Zasięgi na Instagramie
  • Rozpoznawalność
  • Działania na TikToku
  • Networking
  • Znalezienie swojej niszy
  • Etapy współpracy/proces projektowy
  • Wycena projektu
  • Podpisywanie umów
  • Prawa autorskie
  • Organizacja finansów freelancera
  • Organizacja pracy
  • System nagrody
  • Granty
  • Wypalenie zawodowe
  • Budowanie marki własnej
  • Marka na Instagramie
  • Jak pozyskać zlecenia?
  • Własne studio projektowe – wady i zalety
  • Gdzie warto stworzyć portfolio
  • Własna strona internetowa

🔧 Narzędzia:

📱 Aplikacje:

📝
Transkrypcja

Paulina:
Cześć, tu Paulina Kacprzak!

Aga:
I Aga Naplocha! W podcaście Design Practice rozmawiamy o praktycznych stronach pracy na styku technologii i designu, zarówno od strony projektowania, jak i zarządzania.

Paulina:
Zanim zaczniemy naszą rozmowę, to zapraszamy Cię na krótkie ogłoszenie, bo sponsorem dzisiejszego odcinka jest kurs digital designer. To jest kurs, który przygotowaliśmy razem z Tomkiem Biskupem. Pewnie wielu z Was już go doskonale zna. Już wzięło w nim udział ponad 2000 osób i właśnie planujemy trzecią edycję. Ta trzecia edycja ruszy już 7 lutego. Wiemy, że wiele osób na nią czeka no i serdecznie Was zapraszamy do tego, żeby sprawdzić, żeby zobaczyć, czy to coś dla Was na stronie digitaldesigner.pl. Jest z nami już 2000 osób. Jest świetna też społeczność, na której codziennie się wspieramy, wymieniamy się inspiracjami. No i to jest kurs dla osób, które chcą efektywnie korzystać z Figmy, ale też wiedzieć, jak projektować przemyślane, funkcjonalne layouty, zadbać o rytm, o typografię, o proces współpracy z developerami. To taki bardzo kompleksowy kurs, w którym nauczycie się od zera jak zostać digital designerem.

Aga:
A jeśli chcecie sprawdzić z czym taki kurs się je, to zapraszamy Was na przedsmak w postaci bezpłatnych lekcji z web designu. Takich lekcji mamy 6. Są naprawdę napakowane konkretami. Nauczycielem jest Tomek Biskup. Więc jeśli chcesz je sprawdzić, to koniecznie do nas dołącz całkowicie bezpłatnie. Wystarczy zapisać się pod adresem digitaldesigner.pl/lekcje. Link znajdziesz też w opisie pod naszym odcinkiem. W tym odcinku rozmawiamy o budowaniu sieci kontaktów za granicą, prowadzeniu dużego konta na Instagramie, eksperymentowaniu i robieniu projektów w zgodzie ze sobą, a także o wnioskach z wieloletniej kariery projektantki.

Paulina:
Naszą gościnią jest Martyna Wędzicka - projektantka, która nie boi się eksperymentować, a na swoim koncie ma realizacje zarówno z dużymi markami, jak i instytucjami kultury. Martynę znamy już od lat, chociażby ze współpracy przy identyfikacji konferencji Element Urban Talks. Architekci pewnie znają to wydarzenie sprzed kilku lat i z wielkim podziwem obserwujemy Martynę, i jej rozwój kariery, i jej twórczości.

Aga:
Cześć Martyna!

Paulina:
Cześć Martyna!

Martyna:
Cześć Paulina! Cześć Aga!

Aga:
Bardzo się cieszymy, że jesteś dzisiaj z nami i wypytamy Cię na pewno bardzo dużo o Twoją karierę i o to, jak prowadzisz swoją działalność jako projektantka. Ale zawsze nasz podcast zaczynamy takim pytaniem: jaką książkę ostatnio przeczytałaś?

Martyna:
Właściwie ja jestem dopiero w połowie, ale mało czytam, raczej słucham podcasty, więc jak już czytam to są to rzeczy, które są bardzo rozrywkowe. Wręcz makabryczne hahah! Więc jest nowa część Nesbo „Czerwony Księżyc”, więc czytam o morderstwach.

Aga:
Dobrze wiedzieć! Hahaha drugie oblicze Martyny.

Martyna:
Tak!

Aga:
A Maryna, w takim razie może zdradzisz jeszcze, jakich podcastów lubisz słuchać?

Martyna:
Bardzo lubię wszystkiekrótkie formy TEDx. Jest TEDx daily. No i głównie słucham po angielsku, żeby cały czas ćwiczyć gdzieś tam też wysłuchanie i różne tematy, nie tylko jakby graficzne gdzieś, gdzie to na tym mi najbardziej zależy, ale też właśnie ogólnie o zdrowiu. Też jest jeszcze podcast „The Body Talks” chyba i jest ogólnie o tym, co się dzieje u nas w ciele. To też jest wspierane przez TEDx, no i głównie to, no i Chris Do. To już jak godzinny chcemy podcast sobie przesłuchać, ale ja sobie dzielę, bo jednak godzinę słuchania jednego tematu jest trochę wyczerpujące dla mnie.

Paulina:
Tak, ja też sobie zazwyczaj dzielę takie długie odcinki, ale właśnie lubię długie i sobie bez problemu je dzielę. Lubię jak temat jest taki bardziej pogłębiony.

Martyna:
To prawda. Chociaż takie krótkie też są fajne, no bo mamy jakiś temat zaznaczony i często wyszukuję dalej jakby, jeżeli coś jest właśnie poruszone, a w ogóle nie znałam tematu, nie wiedziałam o istnieniu jakiś tam rzeczy, więc później dalej szukam jakiś artykułów i innych filmików, już bardziej też na YouTube.

Kim jest Martyna Wędzicka-Obuchowicz?

Paulina:
No dobrze Martyna. Znamy się nie od dziś, znamy się od wielu lat i pewnie też...

Martyna:
To prawda.

Paulina:
...wielu, wielu naszych słuchaczy i słuchaczek zna Ciebie, ale może dla wszystkich, którzy nie wiedzą jeszcze co robisz, powiedz co robisz, kim jesteś, czym się zajmujesz.

Martyna:
O, ale szerokie pytanie. No trzeba się szybko przedstawić. W jednym zdaniu powinno się czy w trzech zdaniach, jest taka zasada, że w trzech zdaniach powinno się umieć powiedzieć kim się jest. Dobra, to spróbuję. No więc jestem Martyna Wędzicka-Obuchowicz. Jestem projektantką, ale trochę na pograniczu sztuki i projektowania w moim rozumieniu, bo gdzieś szukam różnych rzeczy. Mocno eksperymentuję z formą, z treścią, z przekazem. Czyli nie wszystko robię online, w sensie w Internecie. Nie wszystko jest to tylko płaskie, czasami jakieś formy projektowe, przestrzenne. No i staram się animować środowisko na tyle, ile mam czas, projektowe środowisko.

Aga:
Udało się, udało się prawie w trzech zdaniach.

Martyna:
Tak.

Aga:
To powiedz Martyna w takim razie, w jakiej formie teraz pracujesz? Czy masz jakieś stałe współprace, czy bardziej szukasz tak freelancersko i działasz od projektu do projektu? Jak to wygląda teraz?

Martyna:
Teraz skupiam się też na tych stałych współpracach, bo wiadomo inflacja i cały kryzys globalny dotyka każdego, więc poczucie stałości i tego, aby mieć jakąś perspektywę kilkumiesięczną jest bardzo ważne. Ja to oczywiście, nie wprowadziłam tego teraz. Od kilku lat współpracuję z jedną agencją, więc mam takie poczucie, że będzie na rachunki chociaż. Więc to jest bardzo miłe, łatwiejsze do przeżycia z miesiąca na miesiąc. Ale cenię sobie wszystkie projekty, które są niespodzianką, bo wtedy można na nowo sobie pomyśleć o fajnych projektach i nowych realizacjach, więc trochę dzielę ten czas na współprace stałe, ale też na nowych klientów, których po prostu robię projekt, rozstajemy się, czasami wracamy do siebie, jak jest nowy pomysł.

Paulina:
A jakbyś miała tak procentowo mniej więcej podzielić, ile czasu spędzasz na tych właśnie stałych zleceniach związanych z agencją, to wiesz ile mniej więcej to mogłoby być? Procentowo Twojego czasu?

Martyna:
Tak. No akurat z tą agencją Crane to jest raczej tak mojego czasu 10, 20%, ale czasami mamy zintensyfikowane prace, bo to zależy jakby od sezonu, bo tam też działamy przy ul. Elektryków, więc jak jest sezon zaczyna się wiosna, to jest bardzo dużo pomysłów. Teraz jest jakby, zawsze co okres zimowy jest takim trochę przestojem, trochę na zastanowienie się, na robienie takich bieżących rzeczy, bardziej wewnętrznych, a później ruszamy po prostu pełną parą i wymyślamy różne wydarzenia, do których muszę więcej czasu jednak poświęcić. Bywały tygodnie, że tylko pracowałam z tą ekipą.

Aga:
To ja jeszcze tylko tutaj się wtrącę, że wspomniałaś nazwę ulica Elektryków. To może warto dodać, że działasz w Trójmieście?

Martyna:
Tak, działam w Trójmieście.

Aga:
Jesteś bardzo związana z tym obszarem Polski. Pozdrawiamy wszystkie osoby!

Martyna:
Można powiedzieć lokalnym patriotą w pewnym sensie. Chociaż nie jestem z Gdańska, ale przez to, że mieszkam tu chyba 12 albo 13 lat to czuję, że to jest miejsce, które gdzieś jest w moim serduszku i tak jakbym miała się tu urodzić, ale po prostu nie miałam okazji. Pamiętam, że pierwszy raz zobaczyłam morze w Sopocie, jak miałam 5 lat i pamiętam, jak tata mnie przywiózł spod Akademię Sztuk Pięknych, jak miałam 12 i powiedział: „Zobacz, to jest Akademia Sztuk Pięknych. Może będziesz tu kiedyś studiować”, a ja: „Co? Nie ma opcji, w ogóle po co? Jak? W ogóle sztuka?”. Wtedy jeszcze o tym nie myślałam, a jakby no prorok. Hahaha!

Aga:
Wow!

Martyna:
Przewidział moją przyszłość, tak!

Aga:
Totalnie zaprogramował. Hahaha.

Martyna:
No, dokładnie.

O zakładaniu studia projektowego w młodym wieku

Paulina:
Jeszcze wracając na chwilę do tego, w jaki sposób pracujesz. Wiemy, że miałaś swoje studio projektowe i chciałyśmy Cię podpytać właśnie, czy myślałaś w ogóle o pracy na etacie gdzieś tam w Twojej karierze? Jak to się stało, że założyłaś studio? Jak to się stało, że je zamknęłaś?

Martyna:
No ja nawet pracowałam, powiedzmy na etacie, jak byłam jeszcze na studiach, bo wtedy byłam związana z agencją Engram i można powiedzieć, że to było 3/4 etatu, więc normalna praca i studia dzienne, więc to było dość ciekawe doświadczenie, bo wtedy nauczyłam się tak naprawdę, jak rozdzielić czas na dwie różne rzeczy i jak dużo pracować, i efektywnie. Dzięki temu pomyślałam sobie, że mogłabym zrobić taką przestrzeń dla innych ludzi, stąd powstał pomysł na stworzenie własnego studia. No ale uważam, że byłam trochę za młoda, żeby jakby temu nie tyle co podołać, ale też bardziej psychicznie być odpowiedzialna już wtedy za ileś tam osób, bo to się czuje jednak odpowiedzialność. Więc uznałam, że wrócę do projektowania samodzielnie, może ewentualnie będę współpracować z innymi ludźmi, bo wiem już, jak pracować z innymi ludźmi. Też umiem zrobić harmonogram, rozdzielić pracę, więc w tym jestem nawet dobra - myślę za dwie osoby czy za trzy. Ale teraz nie mam myśli, żeby wrócić na etat. Nie wiem, co by to miało być, żebym mogła pracować dla kogoś, a ja byłabym w cieniu? Chyba po latach budowania swojej marki osobistej trochę trudno z tego zrezygnować, więc może w innym zawodzie.

Paulina:
O tej marce osobistej jeszcze pogadamy, bo super to ogarniasz, więc jeszcze Cię o to pytamy, ale nie będziemy Cię mocno maglować o studio, bo trochę też pewnie już o tym mówiłaś...

Martyna:
Tak, temat się przewijał.

Paulina:
...ale jakbyś mogła tak po krótce opowiedzieć właśnie, jak to było zorganizowane. Bo byłyście we trzy, prawda? I czy zatrudniałyście kogoś? Mówiłaś, mówisz tutaj o odpowiedzialności, że jakby nie chciałaś mieć jej na sobie. Czy mogłabyś trochę więcej właśnie o tym opowiedzieć? Jak to wyglądało i co Wam ostatecznie przeszkadzało?

Martyna:
No ja myślę, że schody zaczęły się w momencie, kiedy zaczęłyśmy przyjmować nowe osoby. Było to dwóch stażystów, którzy szybko przeszli na bycie juniorem i jakby w pełnym wymiarze pracowali. No i to był moment, kiedy jak jest pięć osób i próbuje się zrobić harmonogram, nie mając project managera, to już jest trudniej, bo tego czasu na projektowanie jest dużo mniej, na jakby eksperymentowanie po prostu. Raczej skupianie się na tym, żeby po prostu dowieźć projekt dla klienta w jak najlepszej jakości, ale nie mamy czasu na zabawę już. A ja lubię ten czas na zabawę. Jakby to jest trochę tak, że ja jak robię projekty dla klientów, no to jednak staram się przy tym dobrze bawić i mieć taki czas, żeby coś sprawdzić, czy można inaczej to zrobić, a nie jakieś utarte schematy, bo tak zawsze to działa, tak? Czyli zawsze taki sam proces projektowy. Czasami jak sama pracuje to wiem, że mogę coś odwrócić, coś inaczej zaproponować: „Zobacz, może to będzie działać, może to jeszcze powtórzę”, więc to jest jakiś taki moment, w którym tej zabawy jest dużo więcej.

O klientach, pewnym dywanie i portfolio

Aga:
No właśnie, pojawiło się już hasło klienci. To gdybyś mogła nam też powiedzieć, kim są Twoi klienci i czy to są głównie klienci z Polski, czy z Polski, a może zagraniczni? A może chcesz, masz już jakiś taki plan a propos tego z jakimi klientami chcesz współpracować? Jak to teraz wygląda?

Martyna:
No nadal jednak większość moich klientów jest z Polski, bo po prostu nie byłam wcześniej gotowa na to, żeby pracować z klientami z zagranicy. Nie czułam się pewnie ani z językiem, ani nawet ze sposobem pracy. Też czasami różnice czasowe, no nie zawsze są po naszej stronie, jeżeli mamy kogoś zza oceanu, już tak ładnie powiem i globalnie. Ale teraz jest coraz więcej takich propozycji. Mam, nawet można uznać nie tyle co stały, ale to był klient, od którego zaczęłam i teraz robimy drugą rzecz. Więc coś tam się dzieje. Ale tak naprawdę teraz, jak mówimy tak bardzo szeroko o klientach, ale ja dostaję takie zlecenia i współprace bardziej artystyczne już z zagranicy. Teraz nie chcę zapeszać, ale bo nie wiem, co z tego wyjdzie, ale ostatnio dostałam maila, że ktoś chce zrobić dywan z mojej pracy, więc hahaha. I to są ludzie z Los Angeles, więc gdzieś tam widzę, że moja taka właśnie to balansowanie pomiędzy byciem artystą a projektantem, bo muszę się już do tego przyznawać, że jestem jednak trochę artystą, mimo że nie lubię tego słowa. Chyba dlatego, bo wiadomo, że czasami to się kojarzy z takim trochę błądzeniem w chmurach, ale to jest dobre tak naprawdę, bo inaczej byśmy nie tworzyli czegoś innego niż wszyscy, to jest takie myślenie nieschematyczne. No i właśnie widzę, że jakby to pokazywanie tej artystycznej mojej części, tego eksperymentowania wychodzi właśnie bardziej poza Polskę. Jakby w Polsce jestem nadal projektantem, nadal mam pytania o strony internetowe, wiadomo identyfikacje wizualne i to jest super. Części rzeczy już nie robię, ale jednak no na tym się najlepiej znam, najlepiej wiem, jak to wycenić. Jest to gros moich dochodów, a wszystkie rzeczy takie dodatkowe, artystyczne to jest taki miły dodatek, gdzie właśnie jest to pole do eksperymentowania i sprawdzania nowych mediów chociażby.

Aga:
To mega trzymam kciuki za dywan.

Martyna:
Hahaha!

Aga:
Strasznie chciałybyśmy go zobaczyć.

Martyna:
No ja też! Ja też myślę, że to by było super. Nie wiem co z tego wyjdzie, no ale jak będę miała dywan za jakiś czas, no to będzie wiadomo skąd. Hahahaha!

Paulina:
A wiesz skąd ten klient się wziął? Czy w ogóle ci klienci zagraniczni, czy właśnie z Twojego Instagrama, czy może z jakiś innych źródeł?

Martyna:
Tak! Myślę, że to jest jedyna opcja, że znajdują mnie na Instagramie, bo mam spore zasięgi i jednak ponad 70, myślę, że bliżej 80% moich odbiorców jest z zagranicy, z całej Europy, ale też bardzo dużo mam spoza Europy. Więc no nie ma innej drogi tak naprawdę. Może jakieś artykuły, ale nie ma ich aż tak dużo, żeby ktoś zobaczył artykuł i do mnie się odezwał. Też widzę, że czasami jest taki powiedzmy wysyp wiadomości no po jakiś wyróżnieniach no na Behence'ie chociażby, gdzie jakby mamy wrażenie, że już ten Behence nie działa, że już jest to takie trochę stare i że może trochę przypał tam mieć konto, ale ja z tego nie rezygnuję. Mam tam naprawdę bardzo dużo, nie wiem, bardzo dużo ludzi mnie tam obserwuje i jakby wydaje mi się, że to też jest jakiś taki klucz do wyjścia za granicę, bo jednak ludzie szukając samych inspiracji, przypadkiem trafiają na moje portfolio na Behence'ie. No bo ja też szukam tam inspiracji, rozwiązań lub patrzę czy np. w danej dziedzinie już nie pomyślał ktoś o takim rozwiązaniu. Więc to też jest fajna baza, żeby po prostu sobie rzeczy zweryfikować.

Paulina:
A czy poza Behencem i Instagramem masz jeszcze jakieś inne źródła portfolio? Tzn. miejsca, gdzie dodajesz swoje portfolio, np. własną stronę? Bo właśnie często spotykamy się gdzieś tam na naszej społeczności z pytaniem, czy w ogóle warto zakładać swoją stronę, czy właśnie lepiej mieć tylko Instagrama czy Behence'a. Jakby, które z tych źródeł uważasz, że jest najlepsze i no właśnie, czy korzystasz jeszcze z czegoś poza tymi dwoma?

Martyna:
Do promocji takiego żywego organizmu, żywego portfolio, Instagram jest na razie najlepszy, według mnie. Ja nigdy, próbowałam coś tam z Dribbble, ale jakoś nie czuję tego medium. Ale w momencie, kiedy Instagram nie działa przez jeden dzień i wszyscy panikują, i wchodzą na Twitter, to nagle sobie można pomyśleć, że okej, jeżeli ktoś nie ma portfolio, no to jest trochę z ręką w nocniku, że tak powiem. Więc to budowanie portfolio cały czas, dodawanie projektów aktualnych w miarę możliwości. Nie musi to być tak często, jak nie wiem, co projekt. Ale ja teraz staram się co roku lub co pół roku wrzucić nowe realizacje, bo też mam wtedy motywację, żeby zrobić właściwą sesję zdjęciową, opisać ten projekt chociaż kilkoma zdaniami. Wtedy te materiały mogę wykorzystać też do promocji w social media, więc myślę, że posiadanie swojej strony jako projektant jest bardzo, bardzo ważne, bo inaczej nawet bardzo też trudno kogoś polecić, jeżeli nie ma takiego miejsca w sieci. Bo po jednym obrazku czasami nie da się ocenić, czy projekt jest przemyślany. No chyba, że zrobimy karuzelę, ale tak czy inaczej, żeby zobaczyć całość myślenia, to dobrze mieć miejsce gdzie można to pokazać też - zrobić stronę. Ja mam stronę o mnie, gdzie jest bardzo taka rozbudowana, bo mam powrzucane filmiki, gdzie występuję. Mam właśnie linki do wszystkich podcastów, gdzie brałam udział. Mam jakieś linki do wywiadów, w których odpowiadała na pytania. Też mam dział, gdzie już np. występowałam jako prelegent i kolejna prelekcja lub wydarzenie, w którym biorę udział z datą, więc nie jest to... Ja też mam w ogóle to na Squarespace'ie, więc nie budowałam całej strony od początku i to miało być tylko tymczasowe rozwiązanie, a mam tam 5 lat. Po prostu wiadomo, szewc bez butów chodzi i trudno jakby teraz wszystko od nowa samemu zrobić. Ale to działa, jest wystarczające. Naprawdę uważam, że nie trzeba robić przerostu formy nad treścią. Jeżeli mamy fajne projekty, to naprawdę wystarczy to dobrze skategoryzować, zrobić stronę o mnie i już jest ok.

Paulina:
Super! Totalnie się zgadzam z Tobą, bo faktycznie często też do nas w ogóle piszą ludzie, którzy potrzebują jakiś projektów albo pytają nas, czy możemy kogoś polecić. No i właśnie jest dużo łatwiej polecić kogoś kto ma... oczywiście można wysłać Instagram, ale na stronie czy jakiejś takiej choćby wizytówce, fajnie jak jest kontakt, właśnie ta strona „o mnie”, żeby ten klient mógł się zapoznać z tą osobą.

Martyna:
Tak, dokładnie.

Fame na Insta i w realu

Aga:
Okej, to słuchajcie! Wróćmy może jeszcze do tematu Instagrama. Martyna, jeśli się nie mylę, to obserwuje Cię ponad 30 tysięcy osób. To prawda?

Martyna:
Tak. 37... w sumie to już 40.

Aga:
Wow! To już prawie 40. To trzymamy kciuki, żeby w dniu publikacji, żeby było ponad 40 w takim razie.

Martyna:
No, niestety. Teraz nie ma takiego przyrostu i spada mi. Ludzie odchodzą to.

Aga:
No właśnie. Dla nas to jest super ciekawe, wiesz taki behind the scenes, jak to się stało, że tyle osób Cię followuje? Czy Ty to jakoś śledzisz i analizujesz? Jak w ogóle wygląda taka praca przy Twoim koncie? Czy to jakoś planujesz, masz jakieś strategie, czy to działasz bardziej tak od serca i spontanicznie? Jak to wygląda?

Martyna:
Dobra. Dużo pytań w jednym, więc zacznę od tego, że sama nie wiem, dlaczego tyle ludzi mnie obserwuje. Hahaha! Jakby jest to dość dla mnie zaskakujące. Ale też wiem, znaczy staram się śledzić trendy, jak powinno się osoby, które chcą gdzieś docierać poprzez Instagram, jak powinny się zachowywać, co powinny robić. Więc jakby ważną zasadą jest, żeby odpowiadać na to, co aplikacja daje jako nowości na przykład. Wcześniej no to, jak wchodziły np. same relacje, no to żeby używać tych relacji, jeżeli są jakieś nowe naklejki, to używać tych naklejek. Dla mnie to, no nie zawsze to pasuje u mnie, więc nie wszystkiego próbuję. Nie robię, nie wiem, live'ów na Instagramie ani nic takiego, ale jak weszły rolki, gdzie po prostu wiadomo kalka z innej aplikacji, to ja zaczęłam je robić na Instagramie trochę bez przekonania, ale to był moment, kiedy Instagram bardzo nad tym pracował, żeby ludzie faktycznie taki content robili. I u mnie są rolki, które mają po pół miliona wyświetleń. I to były takie strzały, że w ciągu dnia potrafiło przychodzić 100, 200, 300 obserwatorów. I to właśnie są obserwatorzy też po dobrych hashtagach, czyli głównie projektanci, ludzie kreatywni. To nie są osoby po prostu spoza branży, więc widać, że to dobrze działało, bo dotarłam do takich ludzi, do których chciałam, a trudno jest dotrzeć zdjęciem i bez jakiejś takiej pomocy. Więc to bardzo fajnie pokazało, że jeżeli coś nowego nam aplikacja daje, warto w to iść i zobaczyć, co się wydarzy. No i teraz jakby wiadomo algorytmy się zmieniają, więc jakby robię dalej rolki. One już nie mają wyświetleń, więc tego przyrostu obserwatorów też jest dużo mniej, ale to też u mnie nie zawsze, no właściwie nigdy o to nie chodziło. Ja chciałam kiedyś przekroczyć magiczną liczbę 10 tysięcy i uznałam, że to będzie super. Jak będzie więcej, to będzie więcej i tyle. I nie mam takiego ciśnienia, żeby to rosło w nieskończoność, bo też wiem, że to jest wąska branża i żeby rosło w nieskończoność lub mieć jeszcze więcej, no to można zobaczyć, jakie konta mają po 100, 200 tysięcy. To są konta, które bardziej angażują odbiorcę. Robią jakieś tutoriale, robią śmieszne rzeczy. Wiadomo wszystko co jest śmieszne się bardzo klika, bardzo się szeruje, więc to tak jakby ten cały współczynnik tego, że Instagram dalej to pcha jest dużo większy niż u mnie po samych serduszkach czy komentarzach. Więc to wszystko składa się na to, czy ten filmik, czy zdjęcie wchodzi czy nie dalej. Więc też nie chciałam tego tak rozkminiać i też nie chciałam przeobrazić mojego konta i mnie samej jako projektanta w jakiegoś edukatora, w jakąś osobę, która robi śmieszne rzeczy tylko po to, żeby po prostu gonić za tą ilością obserwatorów. Wolę, żeby to wychodziło organicznie, że ludzie po prostu chcą zobaczyć, są ciekawi co ja robię, jakie robię realizacje, czasami jak to zrobię, ale nie zawsze to pokazuję, więc to jakby nie przemyślam tego aż tak mocno. To znaczy też jest coś takiego, że kiedyś właśnie chciałam planować posty, pomyśleć sobie o strategii i co ja bym chciała właściwie pokazywać. No i robię taką bardziej rewizję. Czy jakby to, co pokazuję jest wartościowe dla innych, czy może trochę jest za dużo mojej twarzy. Albo za dużo jakichś dziwnych rzeczy. To bardziej na tej zasadzie. Więc ja mam tylko kilka jakby punktów, których staram się trzymać i jest to: jeżeli mam pokazywać siebie jako osobę, to tylko w kontekście projektowania albo w moim studiu. Chyba, że wyjadę na wakacje, no to daję znać „jestem na wakacjach”, ale też żeby pokazać, że jest sygnał na zasadzie, że wszyscy zapracowani ludzie potrzebują wakacji, wy też potrzebujecie, ja ich potrzebuję i chcę dać znać, że jestem też człowiekiem, więc często wrzucę jakieś zdjęcie z wakacji, jedno lub jakąś rolkę czy coś, ale też nie za dużo. Więc nie pokazuję własnego życia takiego codziennego, bo chcę, żeby to cały czas było konto profesjonalne. Czyli to jest zasada właśnie, jeżeli mam już twarz, no i też to co kilka postów, żeby nie było tego za dużo, żeby jednak nie... nie chcę, żeby ludzie obserwowali mnie dla tego, jak wyglądam, tylko dla tego, co robię. Więc też staram się tą dobrą proporcję zachować. Jak próbowałam kiedyś planować, no to to nic nie wyszło, bo miałam zaplanowane posty i nagle coś zobaczyłam, coś zrobiłam nowego, no i mówię: „Ale nie mam teraz tego miejsca i mogę to pokazać za dwa tygodnie. Ale za dwa tygodnie nie będę się już z tego tak cieszyć, jak będę to pokazywać. Ja chcę to pokazać teraz!”. Więc ostatecznie teraz, przy takiej dużej ilości zaangażowania ze strony mojej grupy odbiorców, robię to bardziej spontanicznie. Po prostu widzę „O fajnie, zrobiłam tą realizację. W sumie mogę pokazać już jakiś rąbek, że już jest to zrobione, a jak będę miała sesję zdjęciową do portfolio, to pokażę ten projekt w całości”. I jest to takie ad hoc bardzo robione.

Paulina:
A jak często wychodzi Ci to mniej więcej właśnie takie spontaniczne wrzucanie?

Martyna:
No to zależy od mojego... w sumie zależy od ilości projektów i od tego, czy mam klimat na wrzucenie rzeczy. Bo czasami po prostu się nie chce pokazywać i jakby patrzeć, przygotowywać postu, bo jest taki dzień, a w sumie to nie, po co? Ale staram się, żeby raz w tygodniu coś było, więc myślę, że raz, dwa razy w tygodniu, a jak mam dużo projektów, to potrafię codziennie, więc nie mam właśnie. Haha. Może powinnam mieć jakiś harmonogram, ale nie chcę sobie tego robić. Mam za dużo rzeczy, które muszą być faktycznie w harmonogramie, żeby jeszcze o tym myśleć, że „Okej jest poniedziałek, powinnam wrzucić coś tam, coś tam” albo „O walentynki! Powinnam wrzucić coś na walentynki”. Nie, bo to jest taka niepotrzebna presja sobie, robienie takiej niepotrzebnej presji, że dobra, wrzucę, byle żeby było w dany dzień. Myślę, że to nie jest potrzebne nikomu. Wszyscy tak robią. W sensie dużo osób tak robi, jakby myślę, że nikt nie oczekuje, że coś wrzucę, bo jest jakiś szczególny dzień.

Aga:
Tak. A czy Instagram też wciąga Cię od tej drugiej strony, czyli od strony użytkowniczki, że wchodzisz na aplikację, wchodzisz do aplikacji i oglądasz innych?

Martyna:
Oglądam innych, bo lubię oglądać innych, bo ja mam w sumie, mało ludzi obserwuję i obserwuję ludzi, których znam. Też zrobiłam sobie zasadę, że często obserwuję ludzi, których znam osobiście lub którzy według mnie są super inspirujący i mogliby, no nie wiem, są dla mnie też wartością samą w sobie jako projektanci, nie tylko graficzni, bo dużo z działu mody czy fotografów, więc staram się mieć tak zrobione feed ten, który ja obserwuję, żeby to były rzeczy, które faktycznie mnie interesują i które jestem w stanie gdzieś tam docenić i wesprzeć ich no tym małym serduszkiem, bo wiem też, że też dużo pracy poświęcają na swoją promocję, więc myślę, że to taki jest dobry gest też, żeby docenić po prostu kogoś, że też próbuje promować siebie w Internecie. Więc głównie mam projektowanie i litery. Myślę, że jak ktoś, jak jadę w SKMce, ogląda, co ja oglądam na Instagramie, to się zastanawia, co to jest za aplikacja momentami, bo wygląda inaczej niż u przeciętnego użytkownika.

Paulina:
Super. To dobrze, że potrafisz tak to opanować, bo przyznam, że ja jak przypadkiem choćby wejdę na to miejsce, gdzie jest lupka do szukania, to od razu mnie wciągają pieski i...

Martyna:
Aaa no też mam kotki, pieski też pomiędzy projektami, więc tak tak. To chyba jest jakby, no to jest targetowane do naszego wieku, że my kotki i pieski małe. Dobrze, że mniej mam dzieci na szczęście. Zdarzają się też, bo według wieku Instagram uważa, że mogę być odbiorcą potencjalnym. Ale jednak pieski i kotki królują w tych takich nieprojektowych rzeczach.

Paulina:
A powiedz, czy tak duże konto wpływa też jakoś na Twoje życie prywatne? Czy ludzie rozpoznają Cię na ulicy, chcą mieć z Tobą zdjęcia?

Martyna:
No nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś, że się chwalę, ale no tak się... bywa no. Hahaha!

Aga:
Hahaha!

Paulina:
Hahaha!

Martyna:
Bywa, ale no...

Paulina:
Chwal się!

Martyna:
...dlatego też, że pokazuję jednak twarz, więc jestem gdzieś już osobą publiczną w jakiś sposób, więc wiem, że muszę się pilnować i dobrze zachowywać, bo nie jestem anonimowa już w takim stopniu, jak bym tego chciała. I to jest tak naprawdę bardzo obciążające. Ja sobie w pewnym momencie nie mogłam z tym poradzić, jak miałam przyrost obserwujących 10 tys. miesięcznie i ciężko mi było się przyzwyczaić do myśli, że dobra ta osoba na mnie patrzy, bo kojarzy mnie z Instagrama czy po prostu ma zawiechę na moją twarz.

Aga:
Hahahaha!

Paulina:
Hahaha!

Martyna:
No i są takie myśli trochę. A z drugiej strony teraz jakby, jak się patrzy na młodsze pokolenia, no to posiadanie 50 tysięcy, 100 tysięcy obserwatorów to jest jak nic. To jest jakby śmiech dla nich, więc może po prostu nasza generacja jest taka, że „Oooo, ale tu dużo. W sumie mogą już wszyscy Cię znać”. Ale no chyba nie jestem do tego taka przekonana. Ale no zdarzyło mi się, że ja wychodzę często gdzieś tam na imprezy, że już tak powiem, no ale jestem związana też z miejscówką, która tworzy wydarzenia, więc trudno nie być na nich, no i zdarza mi się, że tam kogoś poznaję i ktoś tak na mnie patrzy: „To Ty jesteś Wędzicka?”, a ja: „Tak”, „Ale super. Mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie?” i wtedy ja tak: „No dobrze, jasne”, ale wtedy nie jestem już takim kozakiem jak w Internecie. Hahaha!

Paulina:
Hahaha!

Martyna:
Jestem jedynie papcie takim, wiecie? Że tak kurczę, taka mięciutka jestem i tak „Mmmm, okej. To zróbmy sobie zdjęcie”.

Aga:
Tak, to jest niesamowite, jak człowiek kreuje swój wizerunek w Internecie i oczywiście to nie jest nic sztucznego, tylko kwestia tego, że jednak przy obcych ludziach ma się trochę inną energię. I czasem trzeba się też gdzieś przełamać, więc to nie tylko ta strona, która do Ciebie podchodzi się musi przełamać, ale Ty też, nie? No bo jednak jest spotkanie kogoś obcego.

Martyna:
Tak! Przede wszystkim nie ma się w Internecie, nie ma się takiego bezpośredniego feedbacku. To nie jest rozmowa, to jest bardziej wyrzut, monolog, wyrzucanie i ewentualnie komentarze, ewentualnie jakieś wiadomości, ale to nie jest nigdy twarzą w twarz. Więc to zderzenie jest wtedy takie bardziej uświadamiające, że „Okej, czyli jednak ktoś mnie kojarzy”, więc...

Aga:
Hahaha! Czyli muszę uważać na imprezie.

Martyna:
Tak! Dzisiaj tylko jeden drink. Hahaha!

Aga:
Hahaha!

Paulina:
Jeszcze ostatnie pytanie o social media. Potem przejdziemy pewnie do innych rzeczy, ale powiedz Martyna, czy też masz TikToka i czy planujesz tam jakieś działania?

Martyna:
Tak, mam TikToka. Jest to obiekt badawczy. Haha. Ja uważam, że wszystkie... ja zawsze byłam zdania, że trzeba próbować wszystkich aplikacji, które gdzieś są ważne dla pokolenia, jakiegokolwiek. Miałam też tak ze Snapchatem. On tam umarł, tam jeszcze on działa, wiadomo. Ale to był jakby wstęp do tego, że... dobra, to może zacznę od tego, że my jak byliśmy młodsi, dużo młodsi, no to mieliśmy Facebooka i to była jedyna taka platforma społecznościowa, gdzie można było nie tylko robić sobie testy, czy wystaje ci z tylnej części pies, ale można było też zrobić sobie fanpage i wrzucać swoje profesjonalne dokonania. No i później powstał Instagram, jakby prawie równolegle, ale wiadomo jak Instagram na początku wyglądał z filtrami i tam nikt wtedy nie pomyślał o tym, że można zrobić konto projektowe i pokazywać projekty. To raczej było takie odskocznia od tego, co mamy faktycznie. Jakby nic poważnego, cały czas zabawa i fun. Ja zobaczyłam w tym potencjał i w momencie kiedy my założyłyśmy studio, od razu założyła nam Instagrama i od razu wrzucałyśmy tylko profesjonalne rzeczy. Wiadomo trochę funu też tam było, żeby pokazać ludzką twarz, ale jednak to był jakiś taki sposób komunikacji z pokoleniem. Do tego stopnia, że kiedyś byłyśmy w ogóle jako Less w zestawieniu kont Instagramowych, projektowych, które warto śledzić obok Anagramy.

Aga:
Wow!

Martyna:
Wtedy ja się jarałam mega Anagramą, więc to było takie okej. To był taki jakby międzynarodowy sukces tego, że ten Instagram, to konto w ogóle powstało. Więc ja zobaczyłam w tym maksymalny potencjał, że trzeba to robić. Więc jak potem był Snapchat, to też coś tam próbowałyśmy, żeby jednak cały czas być na topie. No i długo czegoś takiego nie było, tam przed tym Clubhouse to się nazywało chyba to, gdzie ludzie tylko mówili. Ale jakoś też to umarło ostatecznie, bo jednak chyba tak się mocno nie przyjęło. No i ten TikTok. No i ten TikTok, gdzie wszyscy tańczyli, tak? To umówmy się, że ta era w ogóle to już jest dawno, dawno po. To jest jakiś TikTok sprzed trzech lat. To się strasznie zmieniło, jak pandemia wybuchła, jak byliśmy w lockdownie, teraz w ogóle tam jest bardzo dużo edukacyjnych rzeczy z różnych jakby dziedzin. No ale też jest dużo młodych odbiorców, którzy jednak tam, to jest ich główny kanał, a Instagram to mają prywatny, no nie? Więc ja pomyślałam, że „Okej, skoro zawsze to robiłam, no to chyba trzeba spróbować”. No więc na razie jest to obiekt moich badań, czyli nie mam w ogóle pomysłu na to, co tam mam umieszczać, więc czasami robię kalki po prostu z Instagrama rolek, a czasami coś powiem, jak jakiś jest temat, który mnie zainteresuje, to czasami nawet mówię. Z tym, że jest to kanał, który prowadzę po polsku inaczej niż Instagram, więc on też tak nie rośnie. Ale przestałam robić po angielsku, bo wynikało z statystyk, że 99% odbiorców jest z Polski po prostu. TikTok  bardzo targetuje kraje. W tym kraju, w którym tworzysz content, w tym kraju jakby Cię może wypchnąć do większego grona po algorytmie. I to jest bardzo śmieszne, bo jak zaczęłam, w tym roku byłam w różnych krajach, typu byłam i w Norwegii, i byłam w Berlinie, byłam w Amsterdamie, byłam też w Bułgarii, więc mam różne kraje porozsiewane po Europie. I teraz jak ja oglądam TikToka, to ja mam z tych różnych krajów content, bo po prostu algorytm zwariował w jakiś sposób i traktuje mnie bardziej międzynarodowo, więc mam jakby wgląd na to, jakie treści robią inni w innych krajach. W Norwegii byliśmy ponad dwa tygodnie, to ja miałam tylko norweskiego TikToka tam. Więc to jest w ogóle strasznie śmieszne, że to jest bardzo przynależy do tego, w którym danym miejscu jesteś. Więc ja też uznałam, że w ogóle robienie treści na TikToka po angielsku jest trochę bezcelowe. Chociaż już teraz właśnie widzę trend, tak od miesiąca, że bardzo dużo projektantów się pojawia. Bardzo dużo projektantów robi tam treści i zaczynają mnie obserwować osoby, które mnie obserwują na Instagramie, czyli z zagranicy. Więc może to być moment, w którym powinnam zacząć już myśleć, że to się robi znowu na poważnie, że tu już nie mamy zabawy. To już nie jest tylko eksperyment, że to będzie kolejny kanał, który będzie bardzo ważny w promocji i takim żywym portfolio, bo po prostu tak się zadzieje, tak jak z Instagramem. Ja myślałam o tym właśnie rok czy dwa lata temu, że to będzie kolejny Instagram i jeżeli teraz nie wejdę, to wejdę w momencie, kiedy będą wszyscy to robić i to już będzie za późno, bo nie będzie żadnej bazy, która będzie za tym szła.

Paulina:
To jest w ogóle super ciekawe z tymi lokalizacjami. I teraz sobie pomyślałam, że jeżeli ktoś chce mieć np. klientów ze Stanów czy, nie wiem, właśnie z Norwegii, to nie wiem czy pewnie to tak by zadziałało, ale gdyby używać VPN'a i logować się z tamtego kraju, no to pewnie właśnie przychodziliby odbiorcy z tamtego kraju.

Martyna:
Tak, na pewno.

Paulina:
Więc jest to jakaś tam, powiedzmy, strategia.

Martyna:
Tak. Ale ja się na tym nie znam i jest to poza zasięgiem mojego umysłu, więc hahaha! Więc nie będę się w to bawić.

Aga:
Tak, organicznie. Działasz organicznie.

Martyna:
Tak tak, organicznie.

Aga:
Działasz organicznie i analizujesz na bieżąco.

Martyna:
Takiej mocnej strategii nie ma, więc tutaj pozwolę na los i szczęście, żeby się wykazało.

Networking

Aga:
Hahaha, a póki co sprzyja i niech sprzyja tak dalej. To skoro pojawił się temat zagraniczny, to może pociągnijmy go. Jak wygląda u Ciebie takie poszerzanie kontaktów czy gdzieś tam budowania networku za granicą z innymi projektantami i projektantami?

Martyna:
Tak, no to też się trochę dzieje przez Instagram, bo czasem rozmawiam z innymi projektantami właśnie na DM'ach. Ale ja nie wychodzę tak mocno z inicjatywą. Właśnie widzę, że czasami ktoś do mnie napisze. Zobaczę: „Oo fajne robi rzeczy” i zastanawiamy się, może kiedyś coś razem zrobimy, więc też może to będzie rok, w którym może będą jeszcze takie kolaboracje międzypaństwowe, międzynarodowe, bardziej właśnie dla zabawy i sprawdzenia formuły, to to jest jedna sprawa. Druga sprawa to jest jeżdżenie oczywiście na konferencje. Gdzieś poznawanie tych ludzi na międzynarodowych konkursach. Akurat zeszły rok miałam bardzo dobry w tym kontekście, bo i byłam na międzynarodowym konkursie, zaproszona byłam, więc poznałam projektantów ze Szwajcarii, z Niderlandów już jest także i z Niemiec, więc to była jakby ta zachodnia część. Gdzieś na południu, no to właśnie byłam na festiwalu jako prelegent. Pierwszy raz prelekcja po angielsku, ogromny stres, ale tam poznałam właśnie projektantów z Hiszpanii. Okazuje się, że nawet jeżeli się kilka słów, kilka dni czy tam godzin spędzi z takimi osobami, no to ten kontakt gdzieś zostaje i wiem, że jeżeli byłabym w tym miejscu drugi raz, mogłabym się spokojnie odezwać i sobie porozmawiać o jakichś sprawach. Więc warto otworzyć po prostu buzię, jak się jest za granicą i powiedzieć kilka słów chociaż te trzy zdania, a później jakoś to pójdzie. Inaczej bez tego networkingu no nie da się złapać takiego kontaktu i porozmawiać szczerze. Od samego patrzenia nic, nic się nie zrobi.

Aga:
To prawda! Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. A Martyna opowiedz, o czym było to wystąpienie? Na południe byłaś, to było w Hiszpanii właśnie?

Martyna:
Tak, to była la Geltrú i Villanova. Bardzo trudna nazwa, ale to jest niecałą godzinę pociągiem od Barcelony, bo to jest miasteczko nad morzem i pełen festiwal Blanc jest organizowany... teraz nie pamiętam, która to była edycja, ale na pewno więcej niż 10 razy. I to jest taka właśnie lokalna inicjatywa bardziej. Tak, żeby ludzie z południa, bardziej z Katalonii projektanci się spotkali, więc dużo było osób z Barcelony też, ale wykładowcy i prelegenci byli z całej Hiszpanii i były trzy osoby z zagranicy. To byłam ja, to była partnerka studia Mud i Erik Kessels, więc zestaw był niesamowity, że tak powiem. Ja podeszłam do tego tak, że skoro jest to moja pierwsza prelekcja zagraniczna, no i nie zakładam, że wszyscy mnie znają, no bo jakim cudem? Fajnie, że mnie zaprosili. Pewnie ktoś sprawdził, widząc prelegentów, kim jestem, ale jednak, że to będzie bardziej taka prelekcja drogi, dlaczego jestem na tej scenie, tak jakbym chciała się trochę wytłumaczyć. Ja tak, ja o tym nie mówiłam, że „Okej, teraz Wam wytłumaczę, dlaczego ja tu w ogóle jestem”, bo nie chciałam, żeby to zabrzmiało, że właśnie wiadomo, że jak ktoś się tłumaczy, to jest winny. Nie? Że, nie wiem, jakaś droga na skróty tam, wiesz mam kontakty, więc jestem na tej scenie. Więc nie w ten sposób. Temat był „Nigdy nie byłam najlepsza”. Taki obrałam sobie temat i pokazałam rzeczy, znaczy mówiłam o tym, że nie zawsze, że przez to, że nigdy nie byłam najlepsza, cały czas chciałam coś komuś udowodnić i robić nowe rzeczy w inny sposób, bo nie mogłam, bo ciężko mi było się porównywać do ludzi na studiach, którzy byli ode mnie zdolniejsi w moim mniemaniu, do osób w moim własnym studiu, którzy byli według mnie zdolniejsi ode mnie, bo zespół był ultra zdolny, ultra projektowo według mnie wyżej. Ale to jest chyba w mojej głowie. Ale no ja tak odbieram tych ludzi. Czy też jak były osoby, które widzimy właśnie na Instagramie, widzimy ich portfolia, że jakby „Okej, no ale nie jestem aż tak dobra”. Więc pokazałam, jakby prezentacja skonstruowana była od momentu właśnie czasów licealnych, gdzie byłam w plastyku, poprzez studia, poprzez różne rzeczy, które eksperymentowałam i dlaczego, dlaczego uważałam, że nie jestem najlepsza. Ale to też pozwalało mi właśnie nie porównywać się do innych osób w danym kontekście, tylko znaleźć sobie niszę i próbować być najlepszym w tej niszy lub dla siebie. Czyli „Okej, chciałam kiedyś umieć w ilustrację, ale nie umiem totalnie”, więc uznałam, że w jaki sposób mam w ogóle znaleźć swój styl, skoro projektowanie to jest tak naprawdę często odpowiadanie na brief i trzymanie pewnego poziomu, a nie dany styl. Czy da się coś z tym zrobić? Czy da się znaleźć własny styl jako projektant, nie umiejąc ilustrować? Więc takie różne rozkminy im opowiedziałam. Więc fajnie, bardzo dobry był oddźwięk tego. Widziałam, że im się podoba, czasem nie mogłam mówić, bo klaskali i stawali, więc no niesamowita publika.

Aga:
Ooo, super. Wow!

Paulina:
A czy można gdzieś zobaczyć nagranie z tego wystąpienia?

Martyna:
Był do grudnia, był dostępny, było nagranie na stronie, a teraz już no nie mają, bo to było czasowe.

Paulina:
Ahhh szkoda.

Aga:
Szkoda. No może kiedyś się uda. Może się zdecydują znowu opublikować.

Martyna:
Może. Może będzie taka okazja.

Paulina:
A powiedz jeszcze Martyna, bo wiemy, że odzywają się do Ciebie różne media i czy odzywają się do Ciebie również media zagraniczne? I co Ci w ogóle proponują? Co Ci daje taka współpraca z mediami?

Martyna:
Media to macie na myśli jakieś publikacje typu wywiad rozumiem np. artykuł?

Paulina:
Noo czy jakieś właśnie gazety, artykuły.

Martyna:
Tak, tak. Mam no, ostatnio właśnie udzielałam wywiad dla domu typograficznego z Włoch. Jeszcze nie jest opublikowany. No mi się wydaje, że one cały czas jakby gdzieś procentują na tą rozpoznawalność i mam nadzieję też na to, że Polska jako kraj gdzieś zaczyna figurować jako fajny ośrodek projektowy. Więc gdzieś to, że zgadzam się na te wywiady, wystąpienia i inne rzeczy, to w sumie nie robię tego... robię oczywiście to dla siebie haha, nie jestem aż tak skromna, ale też chcę tak myśleć o tym bardziej całościowo, że dobra na początku ja, ale może przeze mnie poznają innych projektantów z Polski i wtedy my będziemy jako Polska lepiej postrzegani, jako kraj, który się rozwija też pod tym kątem. Więc myślę, że to jest taki główny cel, taki nadrzędny, nie tylko połechtanie własnego ego, zwłaszcza że jak teraz właśnie zaczynam robić jeden kurs, to też miałam polecić innych projektantów z Polski, do których mogliby się odezwać, więc myślę, że to fajnie pracuje dzięki takiemu kontaktowi zagranicznemu, że możemy polecać też swoich znajomych projektantów, których cenimy w Polsce, żeby mogli robić podobne rzeczy, a nie mają takiego właśnie organicznego wypłynięcia poza granice kraju.

Paulina:
To może jakbyś mogła uchylić rąbka tajemnicy, co to za kurs?

Martyna:
No to będzie Domestika. Mam nadzieję, że nic się po drodze nie wydarzy. Nagrywanie mamy dopiero wiosną, więc kurs pewnie będzie pod koniec roku, znając życie. Więc tak, będzie taki kursik, ale nie mogę ni więcej powiedzieć.

Aga:
Super, to gratulujemy! Zagraniczna współpraca, kolejna. Ekstra!

Martyna:
Tak.

Ile godzin dziennie pracuje Martyna i jakich zleceń się nie podejmuje?

Aga:
Niech się dzieje! To Martyna teraz może przejdźmy do wątku pracowego. Ile godzin w ogóle dziennie przeznaczasz na pracę?

Martyna:
No to teraz już trochę mniej, ale no raczej tak koło siedmiu. Jeżeli szybciej skończę, no to po prostu wychodzę. Kiedyś próbowałam wysiedzieć więcej godzin, bo czułam, że jakbym kogoś oszukiwała, że pracuję tylko 5 godzin. Ale były momenty i to jakby nikomu nie polecam, i to jest strasznie głupie, że pracowałam od rana do wieczora, czyli no z 10, 12 godzin, co jest bardzo obciążające i dla kreatywności, i dla organizmu, i ogólnie dla psychiki. Ale ja wtedy myślałam, że ja muszę tak podkręcić tempo, żeby coś osiągnąć, a teraz wiem, że zrobiłam to bardzo szybko i może można było to zrobić wolniej, ale z większym komfortem życiowym. Więc polecam obniżyć sobie ilość godzin do ośmiu, jeżeli ktoś pracuje dłużej. A jeżeli ktoś pracuje normalnie osiem i ma możliwości to do jeszcze mniejszej ilości, a po pracy robić zupełnie inne rzeczy. Iść do muzeum na wystawę, spotkać się ze znajomymi.

Paulina:
Wspominałaś gdzieś też po drodze, że nie wszystkich zleceń się podejmujesz. To powiedz, czego już nie robisz, co robiłaś wcześniej i co najbardziej lubisz robić z kolei?

Martyna:
Na pewno nie. Już wiem, że nie jestem w stanie zrobić bardzo dużego rebrandingu lub identyfikacji takiej złożonej, gdzie mamy sporo materiałów. Trzeba zrobić strategię, bo niestety nie wszyscy klienci wiedzą, że to są inne osoby. Do tego ja nie mam zespołu, więc nie chcę go budować do danych rzeczy. Staram się nie robić bardzo skomplikowanych projektów samodzielnie, chyba że z kimś, kogo zapraszam to okej, to można się podzielić, bo ja bardzo cenię sobie szybkie projekty, które są wyrzutem kreatywności. Wiem, kiedy się skończą, a rzeczy, które zaczynamy i ja nie mam perspektywy czasowej. My możemy sobie zrobić harmonogram na pół roku, ale życie pokazuje, że to często jest bardzo mocno przedłużone. No to ja mam coś, że mi ciężko później nad tym pracuję i jestem sfrustrowana i wtedy też nie ma dobrych emocji i po prostu kończymy ten projekt, ale nie cieszymy się z tego wyniku, tylko już skończone. Więc na pewno takich dużych staram się teraz nie podejmować, ale to jest taka bardziej decyzja związana z tym, że jestem samodzielnym projektantem. Nie projektuję właśnie stron ani aplikacji, bo uważam, że się na tym nie znam kompletnie, świat poszedł do przodu. Ja nigdy nie miałam momentu, którym się zainteresowałam, jak to powinno wyglądać, jakie są zasady, więc to jest w ogóle dla mnie czarna magia. Podziwiam wszystkich, którzy wiedzą, umieją i w ogóle odpalają Figmę, bo tego też nie robię. Chociaż wiem, że dużo osób, którzy znają Figmę już zrezygnowali z Illustratora, więc jakby. Ale dla samego zrezygnowania z Illustratora, no to nie będę teraz przechodzić jakby systemowo czy tam programowo w ogóle. Staram się nie robić projektów, które mnie nie rozwijają przede wszystkim. Czyli ktoś jeżeli chce katalog, ale jest on już zrobiony na jakimś key visualu, już czymś czego ja nie zaproponowałam, bo też nie wiem, czy dobrze zrozumiem intencje wcześniejszego projektanta. Plus czy będę umiała nad tym pracować z taką zabawą i chęcią, niż gdyby to było moje. Po prostu wybieram projekty, które też będą fajne do pokazania, do portfolio, czegoś, co mnie nauczą. Ale najbardziej lubię projekty, które mogą mi pozwolić zrobienie coś zupełnie innego. Coś, co może nie do końca może się innym ludziom podobać wizualnie, ale jestem w stanie zaryzykować, że ktoś pomyśli „Co to w ogóle jest?” po to, żeby sprawdzić, czy za 2, 3 lata nie będzie ten styl albo ten sposób wypowiedzi fajny. W sensie, no bo po wielu latach jak się projektuje i eksperymentuje, i widzi się trendy, to wydaje mi się, że tworzenie trendów jest super dla projektantów, ale wiele tak naprawdę nigdy nie tworzy tych trendów, tylko tworzymy Frankensteina różnych rzeczy, które widzimy. Ja też to robię, ale może czasami jak coś zupełnie inaczej formalnie rozegra, może się okazać, że to będzie jakiś nowy nurt, który gdzieś tam zaczyna zauważać później, za rok czy dwa. Zdarzało mi się tak, że ja coś robiłam, to było takie „Yyyy, klient nie do końca to chciał”, a później się okazało, że no już teraz wszyscy tak robią, więc to też jest super miłe, że ok, czyli moje eksperymentowanie okazało się gdzieś tam jakimś przewidywaniem na podstawie tego, co mamy teraz, że później będziemy robić w ten sposób, będziemy tak projektować, tak będzie modnie. Więc staram się, żeby te projekty, które wybieram dawały mi tą możliwość. Bo może to też podzielić. Wydaje mi się, że żeby w ogóle się rozwijać jako projektant i rozwijać projektowanie samo w sobie jako dziedzinę i myślenie o formie, sposobie wyrazu, to mamy dwie drogi, które musimy tak naprawdę podejmować równolegle. Bo jeżeli tylko projektujemy dla klientów, to dużo trudniej nam inne rozwiązania pokazać, bo klienci zawsze chcą coś, co już wcześniej widzieli, co znają, co pasuje do ich branży, bo nie chcą zaryzykować, bo przecież „Okej, tamtym to działa. To jak my zrobimy inaczej, to może nikt nie będzie wiedział, że to jest taki produkt, bo to nie wygląda jak taki produkt” tak? Bo to zupełnie jest jakby obrócone o 180 stopni pod względem wizualnym. Więc tak naprawdę jeżeli się robi rzeczy dla klientów, to dużo pomaga jak się robi rzeczy dla siebie i się je pokazuje, bo my oswajamy wtedy odbiorcę z pewnym stylem, który funkcjonuje u nas, który np. jest gdzieś podłapywany u innych projektantów i on tak sobie organicznie przechodzi do części tej zawodowej, pod względem właśnie... komercyjnej, o - komercyjnej! I ja też często to robię, czyli wymyślam sobie coś, robię coś dla siebie, a później się okazuje, że przychodzi klient, który mówi: „Ja chcę tak!”, bo on już to widział u mnie. On widział, że dużo ludzi dało tam to serduszko, dużo ludzi to udostępniło, nie wiem, gdzieś było w magazynie i on już to widzi, więc może zaryzykować na tyle, niż gdyby nigdy tego nie zobaczył. Więc to też jest jakby sposób trochę przekazywania takich eksperymentalnych rzeczy do komercyjnego użytku.

Aga:
Tak, to jest faktycznie ten społeczny dowód słuszności, że już ktoś coś widział, więc łatwiej jest po prostu tej osobie zaryzykować. A jakbyś Martyna nam mogła powiedzieć, ile czasu poświęcasz na dane zlecenie? Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że te zlecenia są różne. Ale pamiętam, że kiedyś opowiadałaś nam, że lubisz projektować identyfikacje różnych wydarzeń i festiwali, to gdybyśmy mogły sobie wziąć właśnie takie zlecenie za przykład. Ile czasu zajmuje Ci praca i jak w ogóle wygląda taki proces projektowy?

Martyna:
No na przykład do wydarzeń, to z reguły... wydarzenia są też o tyle trudne, że wiemy, że będzie się odbywało, nie wiem, za 3, 4, 5, 6 miesięcy, więc teoretycznie mamy dużo czasu, ale żeby wydarzenie rozpromować, to musimy mieć część materiałów za chwilę, żeby ktoś kupił bilety. Więc najczęściej jest tak, że robimy pierwszy etap, rozmawiamy o tym, wypuszczamy część materiałów i to jest tak do miesiąca już z materiałami tymi pierwszymi. Czyli, nie wiem, dwa tygodnie miejmy moodboard, key visual, gdzieś tam rozmowy. Później jakby część materiałów. I później pracujemy już systematycznie nad np. announce'ami, jakimiś rzeczami do druku, które muszą być do końca na wydarzenie. Więc w zależności, ile mamy od momentu zaproszenie mnie do współpracy, do samego organizowanego wydarzenia. To czasami jest to 3, czasami 6 miesięcy. Raczej rzadko ktoś robi rok do przodu, więc nie ma się takiej perspektywy. Nawet jak ja wiem, że będę robiła dane wydarzenie, bo robię już co roku, to i tak zaczynamy pracę 4 do 5 miesięcy przed.

Aga:
Wspomniałaś, że key visual zajmuje Ci ile? Dwa tygodnie, dobrze pamiętam?

Martyna:
No tak, ale to jest też tak, że zanim podpiszemy umowę, dogadamy się z ofertą. Jeszcze jest moodboard po drodze. Więc gdzieś tak koło 14 dni, już po zaakceptowaniu jakiejś drogi idziemy w lewo, w prawo czy na wprost. Czasami są to trzy, ale raczej dwie opcje daję do wyboru, to wtedy tak 14. Jeżeli wiem, że mam więcej czasu no to, mówię, że poproszę, nie wiem, do 20 dni roboczych, żeby popracować nad koncepcją właśnie znaku wydarzenia i materiałami przykładowymi.

O wycenie pracy i umowach

Paulina:
A czy masz jakiś swój proces na wycenę swojej pracy? Czy masz jakieś takie konkretne kroki, które zawsze gdzieś tam robisz robisz, czy jest to bardzo indywidualne w zależności od projektu?

Martyna:
No to jest bardzo. To jest bardzo indywidualne, też często jest indywidualne, związane z tym, ile ja mam czasu, bo jeżeli jestem bardzo zarobiona i wiem, że po prostu stworzenie oferty to jest dla mnie kilka, no nie godzin, no ale muszę się zastanowić, zrobić, ładnie napisać i w ogóle, a klient też, np. na dzień dobry mi pisze jedno, dwa zdania, to albo wysyłam pytania i czekam na odpowiedź. I tutaj często się nie dowiaduję, nie dostaję żadnych odpowiedzi na pytania, więc wiem, że np. dobrze, że nie zrobiłam nawet oferty, no bo po co, skoro nikt nie chce się zaangażować, odpowiedzieć mi na 5 pytań, które pomogą mi ją stworzyć, no nie? Więc to jest bardzo ważne, że mamy mail. Ja to podzielę w sumie na... bo to można już po kilku latach podzielić, jak widzimy wiadomość lub jak ktoś zadzwoni i można sobie gdzieś tam skategoryzować do pewnych grup, jak do tego klienta podejść. Więc jeżeli ktoś do mnie napisze maila z jednym zdaniem, no to ja odbijam pytania. Jeżeli ktoś napisze mi dużego maila i już właściwie jest wszystko wypisane, ale widzę, że to jest np. mniejsza firma, że nie prowadzili jakiś takich mocnych działań marketingowych wcześniej, to w pierwszym mailu potrafię napisać „Słuchajcie, fajnie, dzięki za wszystko. Fajne są te informacje, z chęcią zrobiłabym Wam ofertę, ale czy jesteście przygotowani na koszt rzędu...?” i daję widełki. Żeby dowiedzieć się, czy tworzenie oferty ma sens. No bo ktoś może powiedzieć: „Nie, no to w ogóle jest 3 razy więcej niż my zakładaliśmy”, no to ja już wiem, że to też by była strata czasu. Więc ja staram się minimalizować rzeczy, które bym zrobiła i to jest po prostu w próżnię. Czasami jak widzę też, ale np. jak znam osobę, poznałam się z tą osobą, wiem co robi, wiem, że jest super zaangażowana w swoją, nie wiem, markę osobistą, swoje działania w firmie lub to jest tej osoby firma i widzę, że ta zmiana jest dla nich bardzo ważna, bo znam już, jakby mam background po prostu z networkingu, to wtedy wolę się na początku spotkać, omówić lub właśnie zadać też jeszcze kilka pytań. I tutaj nie mówię już, jakie są widełki, tylko tworzę ofertę już spersonalizowaną po spotkaniu lub po tych pytaniach, bo czasami po prostu czuć wewnętrznie, że to ktoś do tego podchodzi bardzo profesjonalnie i wie, że koszt projektanta jest realny, a nie jest po prostu dodatkiem do zmian.

Paulina:
Super! A też jak podchodzisz do umów, tzn. podpisujesz umowy od razu przed współpracą, na co zwracasz uwagę? Może mogłabyś też powiedzieć o jakiś błędach, które popełniłaś po drodze?

Martyna:
Tak, zawsze podpisuję umowę przed współpracą, tak żeby po prostu było wszystko czarno na białym i to jest ochrona dla mnie, i dla klienta. Klienci też powinni myśleć, że to jest ochrona dla nich. Jeżeli są to duże korporacje, oni wiedzą, że oni muszą mieć umowę, bo to jest dla nich ochrona. Mniejsi klienci raczej myślą, że to jest dla mnie ochrona niż dla nich. To jest takie zabawne w sumie, jak się zmienia świadomość w stosunku do wielkości firmy. Zawsze sprawdzam, jak są rozpisane prawa autorskie i to oczywiście jest zależne w jaki zakres oddaje, jak tworzę zapisy do rodzaju projektu, który robię, czyli czy jest to identyfikacja, czy jest to autorski plakat, twór, instalacja, no to inaczej to wygląda jednak. Czy jest to, nie wiem, coś na koszulkę, no to też inaczej ta umowa wygląda, bo w momencie identyfikacji, to część praw autorskich oczywiście należy oddać, no bo muszą działać nad tym, nad identyfikacją, móc stworzyć kolejne elementy na podstawie jej. O to chodzi właściwie w stworzeniu spójnej identyfikacji, żeby oni mogli z tym działać latami, a nie, że nie mogą nic ruszyć, no bo przecież jest taki zapis. Natomiast jak robię jakiś skończony twór, no to nigdy nie oddaję żadnych praw. To jest jakby tylko bardziej w kontekście licencji, że ja daję możliwość używania tego na danych elementach, w danym formacie i tyle. Bez naruszenia integralności projektu.

Aga:
Tak, pewnie wchodzą jeszcze w to różne pola eksploatacji. To pytanie, czy miałaś kiedyś jakąś taką trudniejszą sytuację związaną z umową i co to było? Jeśli możesz zdradzić tak bardziej anonimowo.

Martyna:
Tak, no zdarzały się takie umowy, które się przepychało, przepychało, przepychało, rozmawiało się z prawnikami. To jest trudne, no bo ja z reguły sama to robię. Czasami, chyba raz miałyśmy sytuację w studiu, że wzięłyśmy właśnie naszych zaprzyjaźnionych prawników, którym robiliśmy wcześniej identyfikacje i oni po prostu nam powiedzieli, co mamy napisać, jak mamy to rozegrać. Więc w takich podbramkowych sytuacjach każdemu polecam, żeby po prostu kontaktowali się z osobami, którzy zajmują się prawem autorskim i to po prostu będzie procentować, bo będzie dobrze zrobiona umowa, jeżeli się ktoś po prostu na tym dobrze nie zna. Ja też się na tyle na tym dobrze nie znam, żeby aż takie porady tutaj dawać i sama mam dużo wątpliwości. Ale dla mnie np. jeżeli jest umowa bardzo, ma bardzo, bardzo dużo stron, to już jest pierwsza czerwona flaga, bo już samo jej przeczytanie i wypisanie rzeczy, które chcemy zmienić zajmuje masę czasu, czasami cały dzień. A ja z reguły wtedy po prostu wykreślam rzeczy i mówię, że jeżeli to będzie wykreślone, będzie współpracować, a jak nie, no to nie. No i często na etapie umowy się rozstawaliśmy, bo powiedziałam, że po prostu ja nie chcę na takich warunkach pracować. Jeżeli nie możemy się teraz dogadać, to jak będzie później, jeżeli nie mamy żadnego kompromisu? Czy ja coś żałuję w umowach, w jakiejkolwiek umowie? No pewnie pełno jest takich rzeczy, które na szczęście nigdy mi nie zaszkodziły, ale wiem, że te umowy były słabo zrobione. Ja nie miałam takiej wiedzy 10 lat temu, jak to powinno wyglądać. Teraz zwracam na to większą uwagę, ale też jestem trochę bardziej wyrozumiała, bo umowy np. z sektorem kultury rządzą się swoimi prawami. Tam się wszystko oddaje zawsze i no nie ma tutaj za bardzo pola do negocjacji. Ale też wiem, że jeżeli robię plakat do wydarzenia i baner, no to oni tak najprawdopodobniej, mimo że mam zapis, że mogą zmieniać, ciąć i wszystko, to i tak zawsze wracają do mnie, bo tam nie ma kto tego zrobić. I tak wraca to do mnie, żebym ja przygotowała kolejny materiał, więc jakby trochę z doświadczeniem też zaczęłam odpuszczać. Może to nie jest dobre, to nie jest dobra rada, nie róbcie tak. Ale jak się pracuje, nie wiem, z instytucją kultury 8 lat, no to ja jestem prawie... chyba żeby zespół całkiem by się zmienił, ale ja mam do nich na tyle zaufania, że ja jestem w stanie podpisać jakąś dziwną umowę, a wiem, że i tak będzie nam się świetnie współpracowało i zawsze mogę do niej napisać maila: „Ej no, ale daliście taką reklamę, kto to zrobił?”, to oni piszą: „Jeszcze nie poszła! Możesz poprawić!”, nie? Więc na tej zasadzie po prostu trochę działamy, ale to też są takie wyjątki i to też jest duża po prostu kwestia intuicji, takiego rozpoznania człowieka. No bo jakby nie patrzeć, my tylko pracujemy z ludźmi, a nie z komputerem. My nie robimy projektów dla samego robienia, tylko dla nich, dla tych ludzi. Więc my pracujemy dla ludzi. Usługa w końcu to jest, więc też trzeba trochę zrozumieć tą drugą stronę.

Jak organizować sobie finanse i pracę jako projektant?

Paulina:
Super! Hahaha. A powiedz jeszcze z takich organizacyjnych rzeczy. Super, w ogóle dużo, dużo już powiedziałeś, więc jakbyś jeszcze mogła powiedzieć, jak organizujesz sobie finanse? Czy masz jakiś system na to? No bo jako freelancerka masz te przychody pewnie bardzo nierówne. Są miesiące, lepsze, są miesiące gorsze. Może widzisz na przestrzeni roku jakieś takie... czy widzisz jakieś powtarzające się wzory, że np. latem jest gorzej albo między świętami jakimiś jest gorzej, albo gdzieś tam jest lepiej? I jak wtedy właśnie sobie te finanse organizujesz, żeby czuć się stabilnie?

Martyna:
Ja postanowiłam, że mam jedno konto, z którego wypłacam sobie pensję po prostu. Tak jakby nie były to moje pieniądze i ewentualnie mogę sobie dać podwyżkę. Hahaha, sama sobie. Ale reszta pieniędzy po prostu zostaje na danym koncie i tam jest powiedzmy poduszka, która gdzieś pozwala mi spokojnie żyć na kilka miesięcy do przodu. I to jest jakby rzecz, którą każdemu polecam, żeby tak po prostu zadziałać, bo wtedy ma się większą kontrolę nad tym, ile faktycznie się zarabia. Ja tylko robię takie... ja co jakiś czas po prostu sprawdzam wszystkie wpływy i wydatki, i mam zeszycik, bo ja wszystko robię na papierze. I raz w roku sprawdzam, ile na koniec roku zostaje i co udało mi się odłożyć. I to jest w sumie wszystko. No, nie jest to nic skomplikowanego.

Paulina:
A jak zostaje Ci na koniec roku, to wypłacasz sobie dywidendę?

Martyna:
Nie, to sobie dalej jest. Hahaha. Nie, w sumie to ja traktuję wtedy, że okej, no to skoro udało mi się to gdzieś tam odłożyć, no to można zainwestować w rozwój jako projektant, zakupić jakiś kurs czy języka, no nie kupuję żadnych projektowych kursów, ale właśnie pomyśleć o jakiejś, nie wiem, podróży nawet w kontekście wyjechania, zobaczenia muzeów tak, żeby gdzieś tam złapać inspiracje. Więc raczej na to przeznaczam te nadwyżki czy też, nie wiem, rzeczy do biura. No to są takie sprawy, które no teoretycznie można by było nie robić, ale warto mieć fajne nowe sprzęty, kupić sobie nowy komputer, jak już ostatni nie domaga albo coś. Nie, niestety nie mam jakiegoś złotego systemu. Dla mnie tylko system wypłacania własnej pensji z pieniędzy, które nie są teoretycznie Twoje, bo tak można sobie wbić do głowy, to to mi pomaga. No bo wow, ale mam projekt duży i teraz tyle pieniędzy, nie wiem, kupię sobie nowy samochód, no to nie mam takich myśli. Albo torebkę.

Aga:
To bardzo rozsądnie, bardzo rozsądnie. To skoro, bo było o organizacji finansów, to może teraz o organizacji pracy. Wspomniałaś o tym, że teraz też inaczej już trochę odpowiadasz na propozycje zleceń, np. pytając się wprost o widełki, żeby też nie tracić czasu na ofertowanie. To pytanie czy coś na przestrzeni tych lat zmieniło się w Twojej organizacji pracy, czy masz jakieś takie właśnie life hacki?

Martyna:
No myślę, że mi organizuje pracę już sam przyjazd do studia, czyli wyjście z domu. To jest jakby najważniejsze według mnie. Ale jakbym miała powiedzieć, jak wygląda mój dzień, no to ja pierwszą część dnia spędzam na mailach i rzeczach, które są nudne, czyli wszystkie właśnie planowanie, sprawdzanie kalendarza. Nie lubię spotkań rano, więc staram się je robić po południu teraz. Wtedy nie mogę zrobić tej części nudnej. Ja się rano za bardzo rozbudzę, już jestem taka szczęśliwa, że ja z kimś pogadałam. Później nie mogę się zabrać znowu do odpisywania maili albo robienia, nie wiem, jakiś rzeczy w tabelce, więc wszystkie nudne rzeczy na rano. Po południu właśnie projektuję i jeszcze załóżmy mam jeszcze pół godzinki koło 15, że też jeszcze odpisuje na maile. Staram się nie odpisywać na maile od razu, bo to strasznie rozwala pracę. Chyba, że wiem, że to jest coś krótkiego, ale czasami czytam i zaznaczam do odpisania i później hurtowo odpisuję na 5, 10 maili, bo ich jest sporo w ciągu dnia i inaczej cały czas bym się wybijała z tego, co robię. Więc to jest dla mnie bardzo ważne. Jeżeli ktoś tego nie rozumie i pisze mi SMS „Widziałaś maila?” albo dzwoni, to ignoruję.

Aga:
Warto wiedzieć! Warto wiedzieć!

Martyna:
Przepraszam hahaha. Ale mówię sobie „Za dwie godziny odpisuję na maile. Teraz muszę zrobić to”. Hahaha! Staram się, po prostu sama się trzymać dyscyplinie w ten sposób. Hmmm, czy coś jeszcze do organizacji pracy? No myślę, że...

Aga:
Jakieś narzędzia?

Martyna:
Narzędzia? No tak, właśnie nie jestem zwolennikiem wszystkich online'owych narzędzi, bo tyle siedzimy przed komputerem, ciągle projektujemy i ciągle mamy otwarte programy, że jak ja mam mieć jeszcze organizację w narzędziu, przeglądarce albo coś, to dla mnie to jest za dużo i nie widzę tak naprawdę większego obrazka, nie mogę tego dotknąć. Jakby mój plan musi być taki dotykalny. Czyli ja mam planer po prostu papierowy z całym tygodniem, widokiem całego tygodnia. Ja uwielbiam moment odkreślania, zakreślania długopisem zrobionych rzeczy. To po prostu bardzo stymuluje mój mózg, więc robię to od trzech lat. To jest moja główna organizacja. Co śmieszne, może mniej śmieszne dla mnie, ostatnio... co my mamy? Czwartek? Tak, dziś jest czwartek jakby co. Hahaha!

Aga:
Tak, tak hahaha!

Martyna:
No to zapomniałam w poniedziałek i wtorek mojego kalendarza, i ja po prostu nie wiedziałam, co ja mam zrobić. Usiadłam i mówię: „No nie mam kalendarza. Ja nie wiem, co ja miałam dzisiaj zrobić”. I we wtorek też zapomniałam, i mówię: „No nie! No nie wierzę”. Już w poniedziałek zrobiłam sobie plan na cały dzień na kartce z takim „Hmmm, czy ja nie mam jakiegoś spotkania?”, bo ja w ogóle nie pamiętam o spotkaniach. A nie mam w ogóle, żadnych przypomnień sobie nie daję. Musi być wszystko w papierowym kalendarzu. Więc to jest mój taki zewnętrzny mózg.

Aga:
O kurczę, to już musisz pomyśleć w razie gdybyś, odpukać, zgubiła swój planer...

Martyna:
Nie, to mnie to dramat.

Aga:
...nad nagrodą. Hahaha.

Martyna:
A tak!

Aga:
Za znalezienie.

Martyna:
Tam jest wszystko, naprawdę. Jakby wszystkie moje spotkania, wszystkie moje plany roczne tak naprawdę wpisane. Więc tak, to jest moja główna organizacja. Czasami klientów uczę Trello, bo uważam, że to jest najbardziej obrazowe narzędzie, bo mamy po prostu podzielone te tablice u góry na projekty do zrobienia, projekty w trakcie, projekty skoń... nie, projekty w trakcie, projekty do akceptacji i projekty, które poszły np. do druku. Jak jest dużo tych projektów, to tak udało mi się dwóch czy trzech klientów nauczyć i to faktycznie nam dobrze ogarniało pracę, no bo wtedy po prostu nie piszemy maili do siebie 15 w ciągu dnia, tylko wszystko tam omawiamy na tym Trello i to super działa, jak jest więcej osób zaangażowanych niż jedna w dany projekt. I to mi się najlepiej sprawdziło. Nic innego nie testowałam, więc to jest to.

Paulina:
A czy klienci też wciągają Cię w jakieś swoje narzędzia?

Martyna:
A no próbują, ale ja bardzo niechętnie to robię. Hahaha! Więc raczej nie mam teraz klientów, którzy mnie wciągają w to, bo przez to, że nie mam też dużych rzeczy, no to też niepotrzebne są takie narzędzia. Z reguły wystarczy mail. A to, że ja nauczyłam moich klientów, to dlatego, bo jeden klient jest po prostu takim bardziej stałym klientem, a drugi ma 7 osób, które chcą się wypowiedzieć do jednego plakatu, więc wtedy oni mogą się najpierw pokłócić tam i ja tylko odczytuje ostatnie, jak już jestem zaznaczona „Okej, to robimy tak!”. Jakby omija mnie cała drama. Hahaha! Więc to jest miłe.

Aga:
Hahaha, sprytne! Drama alert.

Martyna:
Tak!

Monetyzowanie projektów

Aga:
A gdybyś Martyna miała więcej czasu, to na co byś go przeznaczyła w kontekście swojej pracy?

Martyna:
Miała więcej czasu? Nauczyłabym się np. animacji. To bym chciała się nauczyć, ale to dużo czasu właśnie potrzeba, więc sobie to leży odłogiem. Ale wiecie za niedługo, to już będzie DALL·E nam animować, co chcemy, więc może poczekam te 3 lub 4 lata. Więc może nie warto w to inwestować? Może chciałabym robić więcej własnych projektów, co całkiem mi się udaje, ale super by było robić swoje projekty i z tego tylko żyć. Ale to już jest bycie artystą, więc trochę to się kłóci z tym, że jednak potrzebuję klientów. Próbowałam to robić przez jakiś czas, w sensie miałam w zeszłym roku tak, że robiłam swoje rzeczy, ale okazuje się, że ja jednak lubię pracować z klientami i z nimi rozmawiać, i mieć ten feedback od nich, czy im się to podoba czy nie, czy to spełnia ich oczekiwania, bo czuję większy system nagrody. Że to nie jest tylko to, co sobie wymyśliłam, ale też pomagam faktycznie komuś w jakiś sposób. Więc ostatecznie nie chciałabym z tego rezygnować. Więc no na tym etapie chyba robię wszystko, żeby to, co chciałabym więcej robić, to robię.

Aga:
Mhm, a jak powiedziałaś o swoich produktach, swoich projektach, to jak to monetyzowałaś? Co to było?

Martyna:
To były np. projekty, które mogłam robić tak, jak chcę, ale były związane np. z marką, która dała mi grant w zeszłym roku, alkoholową. Więc to było w ogóle super, no bo to było takie podejście, że ta marka nie chce już sponsorować influencerów, którzy będą po prostu robili zdjęcie, nie wiem, z butelką albo z drinkiem, że jakby to nie miało wcale takiego dla nich fajnego, powiedzmy oddźwięku, korzyści. Więc pomyśleli, że mogą zrobić system grantowy, w którym pozwalają artystom robić, co chcą w zamian za, nie wiem, małe logo albo wspomnienia tylko, że są sponsorami tego działania. Ale w ogóle projekty nie musiały nawiązywać do marki. Więc tak, cały Pretty Ugly collab zeszłoroczny, gdzie zrobiliśmy siedem prac wspólnych z projektantami, ilustratorami, no to był z tego grantu. Więc mogłam też zrobić wystawę na koniec w tuBAZIE, która jakby była fajnym takim zwieńczeniem całej akcji. Mogłam wydrukować te prace, zrobić przestrzenne je troszeczkę. Zrobiłam taką formę, żeby po prostu nie były dokładnie płaskie, miały jeszcze jedną warstwę, więc też fajnie jakby to ingerowało jakby w przestrzeń. No i to był taki projekt, który totalnie mogłam robić jak chcę, tylko wysyłałam, dostawałam informację „Jest super!” i koniec. Więc też dzięki temu mogłam zapłacić artystom, których zapraszałam. Wiadomo, nie było to dużo, to było symboliczna kwota, ale za to, że chcą wziąć udział, za to, że poświęcą swój czas. No i też fajne to było, no bo takie kolaboracyjne działanie jest bardzo przyjemne. Można poznać czyiś system pracy, zobaczyć jak myśli na dany temat, zobaczyć jak te nasze style się zderzą. No i to faktycznie była część, którą mogłam zmonetyzować, bo wiadomo, że część kwoty poszła na produkcję całości, ale część, jakby wiadomo, że ja jednak ja robiłam zdjęcia, obróbkę, posty, więc jakby to była też zapłata za tę pracę, którą robiłam w ramach grantu.

Paulina:
Teraz jeszcze sobie na szybko sprawdziłam, bo nie byłam pewna, czy masz sklep swój np. z plakatami, ale widzę, że nie masz i czy myślałaś o czymś takim? Bo no ja na pewno bym kupiła od Ciebie plakat.

Aga:
Ja też.

Martyna:
No właśnie ja kiedyś miałam i to tak jakoś ten biznes dnia szedł, że tak powiem. No więc ja przestałam sprzedawać plakaty. No a teraz większość plakatów, które robię, dużo plakatów, które robię, są jednak na zlecenie i dla klientów lub właśnie w ramach takich kolaboracji z markami, więc ja tak naprawdę nie mogę ich sprzedawać. Więc nie mam aż tak dużo materiału. No dobra, pewnie by było z 30 plakatów. Ale też... hahaha!

Paulina:
No to już całkiem dużo. Hahaha!

Martyna:
No wiem haha! Ale nie wiem. Mnie się wydaję, że na to mi trochę zabrakło czasu, żeby zrobić fajny sklep, później zająć się tą sprzedażą. Musiałabym mieć osobę do pomocy i jednak wolę się skupić na tworzeniu nowych rzeczy niż sprzedawaniu tego, co istnieje. No szczęśliwie gdzieś tam brałam udział w procesie tworzenia Ładne.co Maćka Polaka, więc u Maćka są chyba trzy plakaty do kupienia moje. Więc gdzieś tam robimy dropy. Może jak Maciek wysłuchał, to może będzie otwarty na większą ilość plakatów.

Aga:
Oooo!

Paulina:
To napiszemy do Maćka.

Martyna:
I mi się wydaje, że to gdzieś tam schodzi mi cała odpowiedzialność produkcyjna. I chyba głównie to o to chodzi. Nie, że jakoś zapieram się, że nie chcę, żeby ludzie wieszali moje prace w domu, tylko po prostu musiałabym o tym myśleć, a wolę przekierować myślenie na coś innego niż na to. Chociaż no nie ukrywam, że dochód pasywny jest świetnym pomysłem, żeby go mieć. Więc może zmienię zdanie kiedyś.

Paulina:
Więc czekamy. Haha.

Aga:
Czekamy, czekamy zdecydowanie na te plakaty. A apropos tego grantu, który dostałaś, to czy w związku z tym, no że prowadzisz jednak duże konto na Instagramie, czy dużo marek się do Ciebie zgłasza właśnie z takimi różnymi propozycjami współpracy?

Martyna:
Tak, sporo. Czasami jest bardzo duży wysyp, że są trzy maile w tygodniu albo cztery, ale często to są marki, które w ogóle nie stoją obok projektowania. Są totalnie jakby, dlaczego? No bo duże konto. I jakby rozumiem ich myślenie, ale czy widzieliście, żebym ja coś takiego robiła na koncie? No nie. Tak więc dlaczego? Ale rozumiem, że osoby, które szukają influencerów... nie lubię tego słowa, ale w umowach z markami jestem influencerem hehe, nie projektantem. Podejrzewam, że osoby, które szukają właśnie potencjalnych influencerów, muszą wysłać bardzo dużo maili, żeby ktoś się zgodził, jeżeli marka jest kontrowersyjna w jakiś sposób, a jednak potrzebuje reklamy, więc no często odmawiam. Albo proponuje, że „Okej, możemy coś takiego zrobić, ale pracuję z markami tylko w kontekście projektowym, czyli robimy najpierw jakąś rzecz, która będzie związana z projektowaniem, a później ewentualnie w kontekście tego mogę powiedzieć o marce. Czy takie rozwiązanie będzie Wam pasować?”. Jeżeli im pasuje, no to wtedy możemy pokminić, ale z reguły oni „Nie bardzo. My mamy inny pomysł”. Tak nie chcą kreatywnie, mocno kreatywnie zadziałać. Właśnie dlatego to jest, uważam ciężki chleb i ciężka decyzja, jeżeli ktoś by chciał z tego żyć. Ja zrobiłam kilka takich przygód w zeszłym roku. Próbowałam to obronić projektowo, ale nie zawsze byłam zadowolona z efektu i z samego procesu i tego, że faktycznie jestem traktowana jako influencer, a nie projektant. I to mi bardzo przeszkadza, bo wolę być jednak jako projektant, a nie jako osoba, jako ja, jako ktoś, kto ma się sobą reprezentować daną markę, a nie projektowaniem. Więc trochę takich myśli i rzeczy mi się pojawiły pod koniec roku, jak chcę dalej poprowadzić chociażby tą strefę korzyści z posiadania dużej ilości obserwatorów.

Wypalenie zawodowe w pracy projektanta

Paulina:
No właśnie dużo mówiłaś, że dużo pracowałaś bardzo i generalnie bardzo dużo robisz. To jest mega imponujące. I wielu projektantów boryka się z wypaleniem. I też o to chciałyśmy Cię zapytać, czy temat jest Ci znany i jak sobie z tym radzisz?

Martyna:
No tak, bardzo jest mi znany ten temat.

Aga:
Niestety.

Martyna:
Jest niestety bardzo mi znany, bo powiedzmy, że przez ostatnie kilka lat myślę, że ze dwa razy miałam takie mocne zwątpienie w to, co robię i czy to jest słuszne, i jak, co, w ogóle po co? To zawsze jest trudne, bo nagle się okazuje, że to co robimy nie sprawia nam radości i nie widzimy przyszłości w dalszych działaniach. Więc to jest też sygnał od organizmu, od mózgu, że trzeba trochę przystopować i się zastanowić, może mniej pracować albo w ogóle. No i to jest chyba jedyna rada, że trzeba zweryfikować, czy czegoś nie zmienić. Ja właśnie, ja sobie radzę z tym tak, że jeżeli mam takie uczucie i to wypalenie mnie już mocno gniecie, to zastanawiam się, dlaczego tak się wydarzyło i czy to jest kwestia ilości projektów, jego rodzaju, co można zmienić i wtedy robię jakieś ruchy w tym kierunku, czy już odkrywam siebie na nowo. Hahaha! Czy coś w tym guście. Hehehe. Ale no zaczyna się od tego, że po prostu robię mniej projektów. Odmawiam te, które nie są, które nawet mogłyby być rentowne, ale np. nie pozwolą mi poszukać siebie na nowo.

Rady dla projektantów

Paulina:
A w kontekście całej Twojej kariery, jak patrzysz wstecz, to jest coś, co byś zmieniła? Może podjęłabyś jakieś inne decyzje w związku ze swoim rozwojem, ze swoimi decyzjami zawodowymi?

Martyna:
No tak, nauczyłabym się szybciej, lepiej mówić po angielsku i może zaczęłabym drugi język. To jakby myślę, że mocno by otworzyło moją głowę na myślenie, żeby wyjść trochę poza Polskę szybciej. To to! Bo ja tak uznałam, że to jest takie bardzo wygodne - być tutaj w swoim kraju i starać się być jak najlepszym dla siebie i robić projekty, co projekt jeszcze lepszy, żeby się rozwijać i wystarczy mi być tutaj. Okazuje się, że nie tyle chodzi o klientów z tym językiem i otworzenie się, ale też o perspektywy innych ludzi, jak się tam projektuje. Bo ostatecznie można uznać, że nie mamy wcale tak źle w Polsce i że to narzekanie jest wszędzie i problemy są bardzo podobne, więc odchodzi nam narzekanie „A to w Polsce jest tak, ale za granicą jest lepiej”, że to tak wcale nie jest. Więc można sobie pomyśleć, że to nie jest tylko problem tutaj, tylko jest ogólnie globalny, więc warto nad tym pracować, uświadamiać społeczeństwo, próbować edukować wizualnie po prostu i może robić background dla następnych pokoleń, żeby miało łatwo. Każde pokolenie dokłada swoją cegiełkę, dołóżmy i my. Więc może właśnie takie myślenie szybciej, żeby mi się w mojej karierze, gdzieś zaowocowało, byłoby może... może mogłabym być już też na innym etapie, może coś innego robić. Na pewno bym mniej trochę pracowała, ale bardziej ze skupieniem na jakie rzeczy chcę rozwijać. A były momenty, że robiłam wszystko, bo nie wiedziałam, nad czym się skupić i okej to dało mi dużo pola do tego eksperymentu. Ale też widzę, że dużo rzeczy się po prostu gdzieś tam wykruszyło i trochę to było bez sensu. Ale może trzeba było tą drogę przejść, żeby teraz dzisiaj mogłabym o tym powiedzieć. Więc nie ma żadnych znaczących rzeczy, które mogłabym zmienić. I ta droga, którą cały czas podążam, bo jeszcze dużo, dużo przede mną, mam nadzieję, nie jest idealna, ale chyba o to w tym chodzi, żeby były te górki i dołki.

Aga:
Jak byśmy jeszcze mogły pociągnąć ten wątek i gdybyś dała naszym słuchaczom i słuchaczom taką jedną radę z Twojej perspektywy, która jest ważna przy projektowaniu, przy prowadzeniu swoich takich freelancerskich działań?

Martyna:
No to ja ostatnio właśnie w wywiadzie już pisanym powiedziałam, żeby się do nikogo nie porównywać, tylko do wcześniejszej wersji siebie, więc tego się trzymam. Ale mogę dać bonus, żeby było coś nowego...

Aga:
Oczywiście, zapraszamy!

Martyna:
...żeby ludzie się nie znudzili. Ja bym powiedziała, że teraz z mojej perspektywy najważniejszy dla projektanta w dobie rozwijającego się machine learning i wszystkich takich rzeczy, których boimy się, że mogą zastąpić nas jako kreatywnych, to warto teraz zainwestować wszystkie swoje siły w relacje z innymi projektantami i z drugim człowiekiem. Ta wartość nigdy nie zostanie zastąpiona. Kiedy będziemy mówić o tym klientom, że my jesteśmy z nimi, współpracujemy, ich słuchamy i oni są częścią procesu, a nie że oni będą wpisywać w prompty chcę taki i taki znak, i on wypluje, ale nie czują tego procesu, nie czują tej relacji, tego, że coś razem wymyśliliśmy, nadajemy temu wartość, bo to jest oryginalne, nikt tak pewnie nie wpadł na to. To to sprawi, że nie stracimy tej pracy, bo ta relacja z człowiekiem jest bardzo ważna i tego nigdy nie będziemy chcieli, wydaje im się, jako ludzkość pozbyć. A właśnie, jeżeli chodzi o innych projektantów, to właśnie tworzenie tych kolaboracji, wspólnych projektów, rozmawianie, ferment, gdzieś tam nadawanie są „Okej, zróbmy jeden temat. Niech każdy zrobi swoją pracę, jak może wyglądać dany temat. One będą różne, tak jak my, ale też możemy je połączyć”. Ale sam ten proces, że my między sobą rozmawiamy, to chyba jest najważniejsze teraz. Zwłaszcza że czasami rozmawiamy z innymi projektantami o naszych wzlotach i upadkach, często o upadkach i wiemy, że okej, ja też tak mam. Okej, czyli tak naprawdę wszystko jest okej, każdy ma gorsze dni. I to pozwoli nam gdzieś na pójście do przodu i wyciąganie wniosków, a nie takie ślepe projektowanie w przestrzeń. Więc to by była ode mnie rada, żeby robić kolaboracje i się łączyć w grupy. Nawet indywidualiści jako grupa.

Paulina:
Właśnie, a jeszcze jakbyś mogła się też podzielić refleksją na temat założenia swojego studia w takim młodym wieku, bo na pewno... sama powiedziałaś, że wtedy byłaś za młoda i że Cię gdzieś tam niektóre rzeczy przygniotły. Ale czy patrzysz na to z perspektywy czasu jako na dobre doświadczenie, które też Ci coś tam pokazało, w którą stronę chcesz iść? Czy np. osobom, które w tym momencie właśnie są np. po studiach albo na studiach i zastanawiają się nad założeniem swojego studia, czy byś to kategorycznie odradziła?

Martyna:
Odradziłabym zakładanie studia od razu po studiach. Myślę, że warto gdzieś zdobyć doświadczenie, podpatrzeć jak robią to inni w innych studiach. Zobaczyć po prostu, jak działa, chociażby jak się rozmawia z klientem, jak zrobić prezentacje, bo my się tego uczyłyśmy podczas prowadzenia studia, więc wszystkie te rzeczy były jakby wymyślałyśmy koło na nowo. Co było super, bo się okazało, że my to tak, miałyśmy takie systemy, które później jak chodziłyśmy na konferencje, a już miałyśmy trzy lata studia, ludzie zaczęli mówić: „No bo my robimy tak i tak, i teraz tak zaczęliśmy”, a my tak na siebie patrzymy: „Przecież my tak robimy od zawsze”, nie? No po prostu naturalnie na to wpadłyśmy, więc dużo rzeczy, które my sobie wypracowałyśmy w systemie, ja do tej pory robię i tak samo prowadzę prezentacje dla klientów, kontakt. Bo my to robiłyśmy bardzo intuicyjnie i okazuje się, że ta intuicja nas nie zawiodła. Ale tego nie trzeba od nowa gdzieś tam tworzyć, to można gdzieś podpatrzeć i później przeszczepić na własne działania lub zmienić, jeżeli nam coś nie pasuje. Więc no, nie. Nic nie zmieniłabym. No może wróciła do siebie, jak mam 25 lat, to bym powiedziała: „Cześć Martyna! Idź gdzieś popracować. Za 4 lata załóż studio i wtedy będziesz miała dłużej studio, a nie że zamkniesz je przed trzydziestką”. Pewnie bym cos takiego zrobiła. Albo bym zrobiła: „Okej, lubisz te dziewczyny. Są świetnymi projektantkami, ale może po prostu zostańcie razem w biurze? Niech każda robi na razie swoje projekty. Poznajcie się lepiej”. Może coś w tym guście. Ale tak ogólnie to bardzo dużo się... ja mam poczucie, że posiadanie własnego studia to były moje kolejne studia. W sensie wiecie o co chodzi? Jakbym poszła na projektowanie komercyjne, bo byłyśmy wszystkie na tym samym poziomie po akademii i my po prostu weszłyśmy na uczenie się how to klient. Haha!

Aga:
Hahaha!

Martyna:
I tak naprawdę to tyle trwało, jak studia magisterskie, całe nasze studio. Więc tak naprawdę ja byłam na dwóch kierunkach.

Sztuka prezentacji jako cenna umiejętność

Aga:
Mmmm no. Hahaha! Świetne rady. Martyna, w takim razie ostatnie pytanie. Na rozwoju jakich umiejętności chciałabyś się skupić w najbliższym czasie?

Martyna:
O jaaa, ale trudne pytanie. Czy ja myślałam o tym? Tak, wiem. Okej. Dobra, chciałabym się skupić na dobrej prezentacji na scenie, bo dla mnie np. wystąpienia publiczne cały czas są super stresem. Jeszcze jak są po polsku, to jakoś tam z tego wybrnę, nie? Zawsze można zażartować hehehe, ale już po angielsku nie jest to takie proste. Więc myślę, że właśnie panowanie w ogóle nad emocjami na scenie i myślenie, takie tworzenie konstruktywnych wypowiedzi bez wskakiwania w inne tematy, bo mi się coś przypomniało. Czyli jakby lepsze planowanie też prezentacji i sama prezentacja, że nie chodzę na scenie od jednego do drugiego rogu, nie macham rękoma, nie wiem, nie robię na zasadzie „Ojej! Chyba mi się mikrofon odłączył” albo coś takiego. Wiecie, że to się robi takie rzeczy w stresie, głupie, nie? Że „Oo nie, chce mi się pić. Gdzie jest ta butelka?” zamiast pomyśleć tylko o tym, ale mówić dalej, spokojnie. Hmmm jestem taka profesjonalna. Znaczy ja wiem, że to w jakiś sposób jest urok, ale jeżeli jest tego za dużo, to po prostu wychodzi strasznie chaotycznie i właśnie okiełznać ten chaos przed i w trakcie, i po prezentacji byłoby super. Także myślę, że właśnie umiejętność wypowiedzi i to dobrej prezentacji, to jest coś co fajnie by było posiąść na lepszym levelu.

Paulina:
No to mega Ci tego życzymy. Super masz cel i na pewno Ci się to uda. No i bardzo Ci dziękujemy. Super było się z Tobą spotkać. Dzięki za wszystkie rady i wszystkie Twoje podzielenie się ze swoimi procesami. To na pewno będzie bardzo cenne dla naszych wszystkich słuchaczy i słuchaczek.

Martyna:
Mam nadzieję!

Paulina:
No i mamy nadzieję, że zobaczymy się już niedługo. Być może w Trójmieście, a być może w Warszawie.

Martyna:
Aaaaa zapraszam!

Paulina:
Do Warszawy też zapraszamy oczywiście.

Aga:
Niech zrobi się ciepło! No no. Dzięki Martyna!

Paulina:
Dzięki!

Martyna:
Dziękuję również wszystkim i miłego słuchania.

Paulina:
Bardzo dziękujemy Ci za wysłuchanie tego odcinka. Notatki i linki do niego znajdziesz na naszej stronie: designpractice.pl/023. A jeśli podoba Ci się nasz podcast, koniecznie zasubskrybuj go w swojej platformie podcastowej i na YouTubie. Pamiętaj też o bezpłatnych lekcjach web designu, które dla Ciebie przygotowaliśmy. Możesz dołączyć do ponad siedmiu tysięcy osób, zgłębiających tajniki projektowania pod digital. Wystarczy, że zapiszesz się na stronie: digitaldesigner.pl/lekcje.

Aga:
Będziemy też bardzo wdzięczne za feedback w postaci komentarza. A na nowe odcinki możesz liczyć w każdy pierwszy i 15. dzień miesiąca. Pamiętaj też o zapisaniu się do newslettera, żeby nie przegapić żadnego nowego odcinka. Do usłyszenia za 2 tygodnie!

👂
Posłuchaj innych odcinków podcastu

ZGarnij materiały

Dołącz do społeczności 20 tysięcy designerek i designerów 🤯 i otrzymaj „Finansownik freelancera” i nasz super ćwiczeniownik w UX, zupełnie za fri! 🎉 Co 2 tygodnie wyślemy Ci też newsletter pełen konkretów z obszaru product designu! 😍


Zapisując się, akceptujesz politykę prywatności.

.